"Do aborcji potrzebne jest zapłodnienie... Do zapłodnienia potrzebny jest seks... Dobrze wiedzieć, że Dorocie Wellman nie grozi aborcja!" - to o ten wpis gwiazda TVN pozwała Jacka Piekarę. Pisarz skrytykował w tych słowach prezenterkę za jej udział w czarnych protestach. Teraz sąd znów rozstrzygnie, czy dobra osobiste Wellman zostały naruszone. Kłopot w tym, że wyrok miała ta sama sędzia. Piekara złożył jednak wniosek o odsunięcie sędzi od sprawy. Ta została bezterminowo odroczona.
Piekara w rozmowie z telewizją internetową wrealu24.pl powiedział, że Dorota Wellman nie stawiła się na procesie. – Łatwo było walczyć z pustym krzesłem, a gdy pojawiłem się z adwokatami z poważnej kancelarii, to nagle okazało się, że chyba nogi się zatrzęsły ze strachu. Powód ma do tego prawo, choć uważam, że to niepoważne – ocenił.
– Abstrahując od plotkarskiego wymiaru tego starcia, to drugim aspektem tej sprawy jest to, na jaki zakres wolności słowa możemy sobie pozwolić. Traktuję wolność słowa bardzo szeroko. Uważam, ze powinna być ograniczona w kilku wypadkach. Na przykład, że zrobił coś, czego nie zrobił. Uważam, że nie można grozić, jeśli te groźby są realne. Jeśli chodzi o wyzwiska to dopuszczam dużą swobodę. Nie jest to popularny pogląd – powiedział Piekara.
Pierwszy, cofnięty wyrok w tej sprawie zapadł w styczniu 2018 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Piekara ma zapłacić łącznie 470 tysięcy złotych na cele, które wybrała prezenterka. Wellman domagała się zwrotu kosztów, przeprosin, wykupienia reklam w "Gazecie Wyborczej" i przelewu na konto jednej z fundacji. Ostatecznie zapadł wyrok zaoczny, uwzględniający wszystkie wnioski powoda i wyrok się uprawomocnił. Sąd Apelacyjny "zamroził" jednak wyrok i przekazał do ponownego rozpatrzenia.
Czytaj też:
Rusza kolejny proces Doroty Wellman przeciwko Jackowi Piekarze. Wyrok wyda... ta sama sędzia