Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zapowiedział zakończenie wojny polsko-polskiej. Czy wyjdziecie naprzeciw propozycji lidera PiS?
Bogusław Sonik: Wydaje mi się, że słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego są elementem taktyki przedwyborczej. Przed laty Prawo i Sprawiedliwość mówiło o pakiecie demokratycznym. I nic z tego nie wyszło.
Ale jednak deklaracja o zakończeniu wojny padła. Prezes nie mówi przecież o zakończeniu sporu politycznego jako takiego – on jest rzeczą naturalną dla demokracji. Chodzi jedynie o obniżenie temperatury tego sporu, by nie była to właśnie wojna na śmierć i życie.
Niestety nie widzę tu wielu powodów do optymizmu. Zbyt daleko zaszły te wszystkie wzajemne waśnie, pretensje. Natomiast gdyby udała się choć jedna rzecz – aby w sprawach międzynarodowych mieć wspólne podejście do zasadniczych kwestii – byłoby bardzo dobrze. Jeśli spojrzymy na Niemcy to zauważymy, że największe partie w sprawach niemieckich mówią jednym głosem.
No właśnie – chyba właśnie o to chodzi w tej deklaracji. Żeby zaprzestać agresji, wzajemnych walk, w sprawach zasadniczych wypracować wspólne stanowisko?
No tak, tylko ja tutaj wielkiej szansy nie widzę. I nie widzę też, by za słowami Jarosława Kaczyńskiego szły czyny. Pamiętamy właśnie wspomniany już przeze mnie pakiet demokratyczny. Ta polityka miała inaczej wyglądać i nic się nie zmieniło. Obecna większość rządząca uprawia politykę w sposób quasi rewolucyjny. Sposób legislacji, przepychanie ustaw jako projektów poselskich, aby uniknąć konsultacji społecznych. Aby deklaracja o zakończeniu wojny polsko-polskiej była realna, musiałaby się zmienić cała polska polityka. A na to się nie zanosi. Choć oczywiście nigdy za wiele deklaracji wzywających do obniżenia temperatury sporu politycznego.
A od czego należałoby zacząć?
Myślę, że od języka – stonowania tego języka w polemikach i sporach. Od tego trzeba zacząć, bo też tu najłatwiej zweryfikować to, czy nastąpiła jakakolwiek zmiana.
Zmieniając nieco temat, ale zostając wokół sporów, ale po stronie opozycji. PSL podjęło decyzję o osobnym starcie do Sejmu. Czy to porażka opozycji jako takiej, że wspólnej listy nie będzie, czy może jednak dwie listy będą sensowniejszym rozwiązaniem?
Tu już „pozamiatane”, nie ma już o czym dyskutować. Stoimy przed faktami dokonanymi. Idzie osobny blok Polskiego Stronnictwa Ludowego i osobny Koalicji Obywatelskiej. Jedyne pytanie, czy zasadne jest pójście z SLD. Bo gdyby w sojuszu było PSL sprawa byłaby jasna – Platforma pełniłaby rolę partii środka w bloku demokratycznym. Gdy PSL oświadczył, że tworzy odrębny centroprawicowy blok, PO musi rozważyć, czy lepiej nie działać w ramach jedynie Koalicji Obywatelskiej, jak wyborach samorządowych.
Czytaj też:
"PiS gołąbkiem pokoju". "Wyborcza" o tajnej instrukcji dla polików PiS
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.