"Stawiając na LGBT, opozycja może nie mieć nawet 30 proc. wyborców"
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

"Stawiając na LGBT, opozycja może nie mieć nawet 30 proc. wyborców"

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI
Opozycja w całości stała się zakładnikiem grup, które chcą uchodzić za wyrazicieli interesów mniejszości. Ale czy są tymi wyrazicielami – to rzecz dyskusyjna. Natomiast wejście opozycji w tę tematykę pozwoliło PiS-owi przesunąć się do politycznego centrum. I całą opozycję postawiło w trudnej sytuacji – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. zw. dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog, Uniwersytet Warszawski.

W ostatnim czasie tematem debaty publicznej są prawa osób LGBT. Opozycja mówi wręcz o przywracaniu faszyzmu. Czy stawianie sprawy w ten sposób pomoże, czy zaszkodzi opozycji?

Prof. Rafał Chwedoruk: Opozycja po objęciu władzy przez PiS dwukrotnie zapłaciła rachunki polityczne za przesadę. I przesady tej nie generowały partie opozycyjne, ale media, a opozycja musiała do spraw się odnieść. Pierwszą sprawą była bipolarna narracja dotycząca odrzucenia rządów PiS zanim się te rządy zaczęły. Stawianie problemu zagrożenia dla demokracji, rodzącego się autorytaryzmu itd. Gdy obywatele się bliżej przyjrzeli temu sporowi, to nie zidentyfikowali polskich problemów, ani słabości rządów PiS-u z deficytem demokracji.

Jednak PiS-owi podczas kadencji kilka razy spadało poparcie?

Tak, ale nie z powodu zagrożenia demokracji. Powodem spadków były różne dysfunkcje w funkcjonowaniu państwa, czasem błędy rządzących. Jednak obywatele nie utożsamiali tych błędów z jakimś nowym autorytaryzmem. Narracja opozycji, w sytuacji, w której większa część obywateli była po stronie PiS-u, okazała się samobójcza. Jak się okazało, mówienie o zagrożeniu dla demokracji sprawiło, że owszem – zwolennicy opozycji umocnili się w swoich poglądach, ale sympatycy PiS również. Mało tego, partia rządząca pozyskała też nowych, wcześniej niezdecydowanych wyborców. Drugim błędem i przesadą opozycji była właśnie sprawa LGBT i szerzej, skupienie się na tematyce kulturowej.

Dlaczego?

Błędem było skupienie się na tych sprawach w kampanii do Parlamentu Europejskiego. Tematyka światopoglądowa dla Koalicji Europejskiej nie była wygodna. Nie była też wygodna dla poszczególnych partii tworzących koalicję. Przecież w Platformie Obywatelskiej znajdowali się i ludzie o poglądach bardzo konserwatywnych i byli członkowie PZPR. W Polskim Stronnictwie Ludowym byli politycy o poglądach konserwatywnych, ale w latach 90. jedną z najbardziej znanych postaci partii był Mikołaj Kozakiewicz, były marszałek Sejmu, ginekolog, ostatnia osoba, którą można by było posądzać o konserwatyzm. Obie partie – PSL i PO – zostawiały swoim działaczom dużo swobody w sprawach obyczajowych. Była powszechna świadomość, że skupienie się na nich doprowadzi do poważnych zawirowań wewnętrznych a także utraty różnych segmentów elektoratu. Również SLD było partią dość pragmatyczną w tym względzie.

Wymienione partie znalazły się w ramach Koalicji Europejskiej, która w kampanii wyborczej tematy światopoglądowe podjęła…

No właśnie – powstaje Koalicja Europejska. Ma za zadanie pozyskać nowych, niezdecydowanych, a więc bardzo umiarkowanych wyborców. A przede wszystkim myśląc o wygranej nie może dopuścić do jakiejkolwiek mobilizacji wyborców PiS. I ta koalicja zmuszona jest wejść w tematykę światopoglądową. Narzuconą przez dwa czynniki – naciski liberalnego spektrum ideowego oraz obecność na scenie politycznej Roberta Biedronia. I ta Koalicja Europejska musi w kampanii realizować dokładnie to, czego chciała uniknąć. By w jakikolwiek sposób nawiązać walkę z PiS, nie można dać się zepchnąć w stronę bieguna polskiej polityki, ale być bliżej centrum, które jest bardzo umiarkowane w sprawach światopoglądowych. Koalicja Europejska dała się zepchnąć i poniosła porażkę.

Tematyka LGBT staje się jednak numerem jeden debaty publicznej. Jakie będą tego konsekwencje dla opozycji?

Jeśli Koalicja Obywatelska chce myśleć już nawet nie o wygranej, ale przekroczeniu 30 proc. poparcia, to nie może znów dać się zepchnąć do narożnika. Skupienie się na sprawach kulturowych, takich jak LGBT owszem, mobilizuje jeden segment wyborców, ale ułatwia PiS-owi zepchnięcie opozycji do narożnika. A więc w kierunku partii, które chcą doprowadzić do głębokich zmian kulturowych. Tymczasem zdecydowana większość obywateli, niezależnie od tego, czy ma poglądy bardziej liberalne, czy bardziej tradycjonalistyczne, nie oczekuje aktywności instytucji publicznych w promowaniu jakiegokolwiek światopoglądu.

To czemu służy taki skręt w kierunku spraw obyczajowych – chęci budowy partii jedynie mniejszości?

Paradoks sytuacji polega na tym, że jak wynika z badań, w poprzednich elekcjach przedstawiciele mniejszości seksualnych w zdecydowanej większości głosowali na Platformę Obywatelską. Działo się to w czasie, gdy partia ta unikała tematów światopoglądowych. A więc można powiedzieć, że opozycja w całości – także SLD – stała się zakładnikiem grup, które chcą uchodzić za wyrazicieli interesów mniejszości. Ale czy są tymi wyrazicielami – to rzecz dyskusyjna. Natomiast wejście opozycji w tę tematykę pozwoliło PiS-owi przesunąć się do politycznego centrum. I całą opozycję postawiło w trudnej sytuacji.

Czytaj też:
Chwedoruk: Koalicja lewicy? Nie żadne odrodzenie, ale walka o przetrwanie!
Czytaj też:
Czarnecki: Opozycja będzie próbować grać narracją ideologiczną, albo wytwarzać obraz grozy

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także