Młoda szwedzka aktywistka Greta Thunberg skupiła na sobie uwagę mediów z całego świata. 16-latka opuszczała zajęcia szkolne, by samotnie protestować przed parlamentem w Sztokholmie na rzecz ochrony planety. Co Pan sądzi o jej działalności?
Jakub Wiech (Energetyka24.com): Dyskusje o Grecie Thunberg są dość trudne, głównie z uwagi na "zaminowanie" debaty przez jej radykalnych zwolenników - każdą krytykę działalności tej młodej aktywistki uważa się bowiem za bezpośredni atak w nią samą. Tymczasem o aktywizmie à la Thunberg warto rozmawiać nie tylko w samych superlatywach. Nie jest bowiem powiedziane, że ten model sygnalizowania potrzeb związanych z ochroną klimatu będzie skuteczniejszy niż to, czego próbowali aktywiści do tej pory.
Greta twierdzi, że chce "zasiać panikę" i chce, by światowi decydenci działali tak, jakby znajdowali się w kryzysie. Patrząc na raporty Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) czy dane NASA lub NOAA trudno wątpić w to, że nasza planeta przechodzi właśnie kryzys klimatyczny wywołany głównie przez działalność człowieka. Natomiast uzasadnione wątpliwości mogą wzrosnąć na gruncie poszukiwania skutecznych metod szerzenia świadomości dotyczącej globalnego ocieplenia, skutecznych metod przekuwania tejże świadomości w realne działania i wreszcie skutecznych metod doboru odpowiednich środków zaradczych przez społeczność ogólnoświatową.
Czy działania Grety Thunberg mają jakikolwiek sens?
I tu dochodzimy do sedna sprawy. To tak naprawdę pytanie o to, czy ten rodzaj aktywizmu doprowadzi nas do konkretnych rozstrzygnięć i działań w zakresie wyhamowywania globalnego ocieplenia. Rzućmy okiem na historię tego zjawiska. O jego istnieniu wiemy nie od wczoraj - jak powiedział mi prof. Szymon Malinowski, pierwszy raport polityczny dotyczący zagrożeń związanych ze zmianami klimatu powstał w 1965 roku. Został opracowany dla prezydenta USA Lyndona B. Johnsona. Od tego czasu podjęto szereg istotnych działań ukierunkowanych na opanowanie rosnących temperatur na Ziemi. W tym celu podpisano Protokół z Kioto, Porozumienie Paryskie, zorganizowano 24 szczyty COP, powołano do życia systemy handlu emisjami, stworzono specjalne instrumenty prawne i finansowe do wspierania określonych źródeł energii. Wszystkie te działania nie przyniosły jednak satysfakcjonujących rezultatów.
Światowe emisje dwutlenku węgla rosną prawie nieprzerwanie od połowy lat 80-tych XX wieku, wiele wskazuje na to, że w przyszłości będą one rosnąć dalej z uwagi na zwiększającą się populację świata i rozrost gospodarek krajów rozwijających się. Patrząc na ostatnią dekadę można dojść do wniosku, że światowe emisje CO2 redukowane są lepiej przez recesję gospodarczą niż powołane do tego celu polityki - rok 2009, a więc czas wielkiego kryzysu, był bowiem wyraźnym wyłomem w emisyjnym trendzie wzrostowym. Czy zatem Greta Thunberg zmobilizuje swą postacią masy, które zaczną wpływać pozytywnie na ten kształt rzeczy? Chciałbym, żeby tak było, ale uważam, że to nie nastąpi. Nawet jeśli uda się jej osiągnąć rezultaty mobilizacyjne po stronie społecznej, to pozostaje jeszcze kwestia decyzji politycznych, a te - choć przykryte zielonym płaszczykiem - mogą mieć niewiele wspólnego z realną troską o klimat.
Taką sytuację widzimy na przykład w Niemczech, kraju, który uchodzi za lidera prośrodowiskowych zmian. Rząd w Berlinie zdecydował się wdrożyć politykę energetyczną, która polega m.in. na zamknięciu sprawnych elektrowni jądrowych w 2022 roku. Te jednostki mogłyby spokojnie pracować jeszcze przez kilkanaście lat i w ten sposób ratować światowy klimat - energetyka jądrowa jest bowiem jedynym tak bezpiecznym, dużym, stabilnym i niskoemisyjnym źródłem energii, uważany przez IPCC za praktycznie niezbędne dla wyhamowania zmian klimatycznych. Tymczasem Niemcy zamykają swoje siłownie jądrowe nie tylko bez względu na przewidywany skok emisji, który ma nastąpić po tym wydarzeniu, ale także przy aplauzie tamtejszych Zielonych i innych organizacji ekologicznych!
Warto w tym momencie przywołać także przykład francuskiej inwestycji w tzw. "drogę solarną", czyli jezdnię ułożoną z paneli fotowoltaicznych. Jeszcze kilka lat temu projekt ten uchodził za remedium na problemy świata z dostępem do energii. W 2016 roku w Normandii powstała taka droga. Niedawno ogłoszono, że inwestycja okazała się totalną klapą - jezdnia generowała znacznie mniej energii niż zakładano, a jej stan drastycznie się pogarszał. Obecnie nie opłaca się jej nawet reperować. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że młodzi ludzie - pobudzeni szczytną ideą ochrony planety - mogą łatwo wpaść w ręce "klimatopopulistów", osób czy organizacji, którzy chcą żerować na tym potencjale społecznym i wykorzystywać go do własnych celów, nie zawsze zbieżnych z walką ze zmianami klimatu. Ostrzegałem już o tym po rozmowach z uczestnikami warszawskiego Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Jeżeli tak się stanie, to ci młodzi ludzie, zauważywszy swój błąd, mogą się zniechęcić do wszelkiego aktywizmu.
Warto też nadmienić, że Greta również może oddziaływać negatywnie na niektóre grupy wciąż szukające prawdy o stanie globalnego klimatu - istnieje bowiem mnóstwo osób, które wciąż nie wiedzą, z jakim problemem mierzy się ludzkość w zakresie zmian klimatycznych. Postać nastolatki, która jest - niekiedy wręcz groteskowo - wychwalana przez swoich zwolenników może ich odstraszyć od zajmowania się sprawą klimatu.
Niedawno jedna z niemieckich gazet opisała podróż Grety jachtem przez Atlantyk Okazało się że jest ona bardziej emisyjna niż lot samolotem, bo część załogi wróci z Ameryki właśnie liniami lotniczymi, co będzie miało bardziej negatywny wpływ na atmosferę, niż gdyby Greta wybrała się za ocean drogą powietrzną. PR przede wszystkim?
Właśnie, tego rodzaju doniesienia można nazwać "efektem ubocznym" kreacji Grety, której kreacja narzuciła na dziewczynkę określone rygory. Zauważyłem śledząc informacje na jej temat, że zdjęcia tej młodej aktywistki publikowane w social mediach są drobiazgowo badane pod kątem tego, czy nie używa ona jednorazowych plastikowych sztućców, kubeczków czy innych przyborów. Artykuł wskazujący, że załoga jachtu, którym Thunberg płynie do Ameryki wróci samolotem - co jest normalną rzeczą w takich rejsach - powodując przy tym określone emisje gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń, obiegł cały świat, wywołując gdzieniegdzie bardzo prześmiewcze reakcje. To może być przestroga dla jej zwolenników, ale także i dla rodziców. Pamiętajmy, że cały czas mówimy o nastolatce, która ma swoje emocje, swoją psychikę.
Trudno nie odnieść wrażenia, że część środowisk próbuje ze szwedzkiej nastolatki zrobić świętą za życia.
To jest właśnie ten problem, który może okazać się decydujący dla roli, jaką odegra Greta. Kiedy o tym myślę, przypominają mi się dwie sceny ze znanych filmów – jedna z Forresta Gumpa (kiedy główny bohater zaczął biegać przez Amerykę) i druga z filmu Żywot Briana (kiedy tytułową postać zaczęli otaczać wyznawcy). Ludzie potrzebują wzoru do naśladowania, symbolu, ideału. Ale kiedy koncentrują te potrzeby na kimś, kto - jak każdy człowiek - jest nieidealny, to może spotkać ich gorzkie rozczarowanie, niebezpieczne zarówno dla nich, jak i dla idola.
Brytyjski dziennik "The Sunday Times" opublikował artykuł, z którego wynika, że za sukcesem nastolatki stoją m.in. lobbyści, specjaliści od public relations oraz organizacje powiązane pośrednio z koncernami energetycznymi. Co Pan o tym myśli?
Artykuł opublikowany w "The Sunday Times" stał się dla wielu ludzi dowodem na to, że kreacja Grety jest tylko fasadą, za którą stoją poważne interesy różnych grup. Autor tego tekstu zaznaczał jednak, że dziewczynka i jej rodzice prawdopodobnie nie wiedzieli o tym, co się dzieje "za kulisami" Strajku Klimatycznego młodej Szwedki. Niestety, powiązania organizacyjno-korporacyjne wskazywane przez materiał "The Sunday Times" będą rzutować na postać Grety Thunberg obojętnie od tego, czy była ona ich świadoma czy nie – jawią się bowiem jako swoiste wyjaśnienie fenomenu tej dziewczynki, który dla wielu osób jest wręcz niezrozumiały.
Czy jej działalność nie odciąga uwagi ludzi od istoty sprawy? Dla wielu zamieszanie wokół 16-latki jest po prostu groteskowe.
Odpowiedź na to pytanie dotyka tak naprawdę wszystkich kwestii, o których rozmawialiśmy. Jej zwolennicy, angażując swą energię w stworzony przez nią ruch, mogą uznać środek za cel sam w sobie. Łatwo jest bowiem krzyczeć: „odejdźmy od węgla!". Ale odpowiedzi na pytania dotyczące tego, czym mamy ten surowiec zastąpić, jak zmusić kraje uzależnione od jego spalania, by wygasiły swe piece i elektrownie, jak nakłonić państwa rozwijające się, by nie sięgały po ten tani i łatwy do wydobycia oraz składowania surowiec, to już sprawa znacznie poważniejsza. A przecież to tylko bardzo ogólne i bardzo powierzchowne kwestie, które nasuwają się w pierwszej chwili, gdy myślimy o walce ze zmianami klimatu.
Samo podnoszenie świadomości - to jest jeden z atrybutów Grety, podkreślany przez jej zwolenników - nie wystarczy, bo świadomość problemu nie oznacza od razu skutecznej walki z nim. Możemy się o tym przekonać choćby na przykładzie otyłości – wiedza o jej szkodliwości dla zdrowia jest powszechna, nauczanie o niej jest wkomponowane w program szkolny, informacje na temat dobrej diety czy wartości odżywczych produktów spożywczych są dostępne powszechnie, a i tak w Europie przybywa otyłych ludzi.
Inną kwestią jest wpływ Grety na osoby, które wciąż zdobywają wiedzę o zmianach klimatu, starają się zgłębić tę materię, wyrobić własne zdanie. Dla nich radykalizm i widoczna gdzieniegdzie groteska tego ruchu, porównywanego do krucjaty dziecięcej, mogą być odpychające. Możemy zatem dojść do sytuacji, w której Greta jedynie pogłębi podziały społeczne, istniejące m.in. za sprawą upolitycznienia takich kwestii jak sprawy zmian klimatu.
Mam jednak nadzieję, ze ruch wykreowany przez Gretę posłuży do zbudowania w przyszłości nowego, skuteczniejszego rodzaju aktywizmu. Może on posłużyć jako „arka" do przewiezienia energii społecznej aż do momentu stworzenia odpowiedniej koncepcji, która będzie lepiej odpowiadać na wyzwania współczesności.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.