Reakcją tą było obsesyjne wyszukiwanie, kto z prawicy kiedykolwiek powiedział o świeżo upieczonej noblistce coś krytycznego, oraz przeszukiwanie internetu pod kątem wyrazów niezadowolenia, czy choćby tylko wypowiedzi niedostatecznie entuzjastycznych. Następnie, niczym żuczki pracowicie toczące kulki z wiadomej substancji, autorytety salonu lepiły z tych wypowiedzi elaboraty, mające wstrząsnąć przez unaocznienie, jak bardzo polski ciemnogród noblistki nienawidzi. A to wszystko, by wykreowawszy ją na umęczoną przez PiS męczennicę, wzywać, by jednoznacznie wskazała hołocie, na którą partię – a przynajmniej, przeciwko której – ma głosować, jeśli do owego nienawistnego ciemnogrodu nie chce należeć.
Mniejsza już o to śmieszne zupełnie przekonanie, że taki apel odwróci nadchodzące nieuchronnie wyborcze lanie. Polacy sami na szczęście mądrzeją i zaczynają rozumieć, że wypowiedź literackiej noblistki Tokarczuk o polityce ma dokładnie taką samą rangę, jak wypowiedź wybitnego polityka, dajmy na to Brudzińskiego, o literaturze. Ale na co innego chciałbym zwrócić uwagę.
Otóż równolegle z Tokarczuk dostał nobla Peter Handke. Ów austriacki pisarz ulitował się kiedyś w eseju nad dolą bombardowanych przez NATO i oczernionych przez liberalną propagandę Serbów. I choć jego solidarność płynęła raczej z pobudek humanitarnych, niż politycznego wsparcia dla Karadzica czy Mladica, stał się obiektem wściekłych ataków za rzekome rozgrzeszanie ludobójstwa i propagowanie nienawiści. Te ataki po noblu wybuchły ze wzmożoną siłą, przeciwko nagrodzie dla „faszysty” protestowały organizacje, intelektualiści, inni nobliści, wszyscy nurzając Handkego w najgorszych nieczystościach i hejcie. Robiły to – i robią – te same mniej więcej środowiska, które czujnie baczą, by kto aby nie ośmieli się skrytykować „feministki w dredach”, by natychmiast skoczyć mu do gardła.
Polska noblistka mówi „kak prawilna”, więc literacka nagroda daje jej słowom rangę mądrości objawionej. W wypadku Austriaka, który nie mówi tego, co należy, zupełnie to nie działa. Dlaczego? Bo tak.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.