Smuniewski bezskutecznie kandydował do Sejmu z list Konfederacji uzyskując 1063 głosów. Geneza problemów polityka z uczelnią sięga manifestacji zatytułowanej „UW wolne od marksizmu” z 6 kwietnia 2019 roku.
Smuniewski w swoim wpisie podkreślił, że jego wystąpienie miało charakter wiecowy i przyznał, że zawierało ostre zwroty pod adresem lewicy. – Albo oni nas usuną, albo my ich usuniemy. I o to będziemy walczyć – przemawiał polityk pod UW. – Powinniśmy robić to samo co oni – promować siebie na uniwersytetach. Ściągać na doktoraty, bo zaczną robić to co w Anglii, gdzie pedalstwo jest uczone. Musimy wywalić ich z uniwersytetów, musimy przegonić ich kadrę wykładowców, która z nauką nie ma nic wspólnego – mówił działacz. Jego zdaniem na Uniwersytecie Warszawskim panuje wolność słowa, ale "nie zawsze i nie dla każdego"
"Jedynie dwa słowa, których użyłem mogą dla niektórych być nieeleganckie - tak, przyznaję, że były mocne, ale opisywały faktyczny stan Nowej Lewicy. Określenia, które zawarłem w przemówieniu to moja prywatna opinia, która odzwierciedla dobitnie stan nauki i edukacji np. w Wielkiej Brytanii. Doczepiono się tego, że wraz z tłumem skandowałem "Śmierć Wrogom Ojczyzny". Tak, zgadzam się z tym hasłem i całe życie będę dumny z niego, ponieważ rzucili je Bohaterowie konspiracji antykomunistycznej" – czytamy we wpisie Smuniewskiego na Facebooku.
"Będę się bronił"
Polityk odpiera zarzuty dotyczące tego, że obrażał wykładowców. Smuniewski twierdzi, że jedynie stwierdzał fakt, że są lewicowi profesorowie UW, którzy próbowali cenzurować wystąpienia naukowe studentów, ponieważ ci mieli prawicowe poglądy. Niektórzy wykładowcy ponadto "przebąkiwali o dyktaturze" w Polsce. Smuniewski zapewnił też, że w razie potrzeby może wskazać tych wykładowców z nazwiska.
Działacz zaznaczył również, że debaty na UW bywają organizowane "pod tezę" i nie zaprasza się na nie przedstawicieli prawicy. "Powiedziałem w mediach, że niektórzy profesorowie (tak, na całym świecie) na doktoraty przyjmują po kluczu światopoglądowym, a nie naukowym. Za to również postawiono mi zarzut" – dodał.
Polityk podkreślił, że będzie się bronił przed tym, co uważa za absurd.
18 listopada tego roku Smuniewski stanie przed komisją dyscyplinarną Uniwersytetu Warszawskiego, która zdecyduje o jego dalszym losie.
Czytaj też:
Sąd zakazał dziennikarzowi pisać o aferze pedofilskiejCzytaj też:
Rewolucyjne dzieło amerykańskich filmowców "Nieplanowane"