Wszystko zaczęło się od wpisu, jaki na Twitterze zamieścił dziennikarz TVN Konrad Piasecki. Poruszył on temat oświadczenia majątkowego Jana Śpiewaka. "Na koniec debat o nieszczęściu pokolenia 30 latków i liberalizmie boomerów spojrzałem w oświadczenie majątkowe radnego Jana Śpiewaka. I powiem tak. Jeśli własną pracą, a głównie dietą radnego zarabia się 18 tys. złotych rocznie, to narzekania na kapitalizm stają się oczywistością" – napisał.
Na odpowiedź samego zainteresowanego nie trzeba było długo czekać. "Konrad Piasecki twierdzi, że za mało zarabiam, żeby mieć prawo do krytyki kapitalizmu, Ewa Siedlecka, że jestem recydywistą i zasłużyłem na to, żeby za słowa zostać przestępcą. Neoliberalne elity pokazują autorytarną twarz, groteskowo okraszoną hasłami o obronie demokracji" – napisał lider Wolnego Miasta Warszawa.
Dziennikarz bronił się przed zarzutami Śpiewaka. "I po co Pan kłamie?" – zapytał Piasecki i dodał: "Jest wrecz przeciwnie. Uważam że przy dochodach na poziomie 1,5 tysiąca miesięcznie Pana krytyka kapitalizmu jest doskonale zrozumiała". "I doskonale groteskowa" – skwitował.
Śpiewak nie pozostał dłużny. "A pan dalej się pogrąża. Odkrywałem wtedy aferę reprywatyzacyjną, gdy Pan był zajęty utrzymywaniem status quo i nie zadawaniem trudnych pytań" – odparł.
W obronie działacza stanął lider partii Razem Adrian Zandberg.
twitterCzytaj też:
Potrącił 70-letnią rowerzystkę. Nowe informacje o wypadku CimoszewiczaCzytaj też:
"Ogromny cios w Schetynę, prawdziwa kompromitacja!". Miażdżący sondaż