Szanowny Panie Redaktorze, o ile zwykle czytam Pana teksty z zainteresowaniem i znajduję w nich stanowisko bliskie mojemu, o tyle tekst w „Do Rzeczy” 3/2020 przeczytałam z przykrością i oburzeniem jednocześnie. Rozumiem, że oparł się Pan na własnych doświadczeniach i opinii znajomych, jednak osobiście znam temat nieco szerzej i wiem, że wcale nie wygląda tak źle, jak Pan to przedstawił. Owszem, szkolne lekcje religii bywają dalekie od ideału, mam świadomość, że nie brakuje słabych katechetów i negatywnych opinii na temat zajęć, ale wiem również, że w wielu szkołach zarówno sam przedmiot, jak i jego prowadzący cieszą się uznaniem i uczniów, i rodziców czy grona pedagogicznego. I nie chodzi jedynie o przedszkolaki czy dzieci z edukacji wczesnoszkolnej, lecz także uczniów szkół średnich, którzy na przekór tendencjom i medialnym doniesieniom chodzą na lekcje religii.
W obronie lekcji religii
Dodano:
Poniższy tekst to list katechetki, wykładowcy katechetyki na UKSW nadesłany do redakcji w reakcji na felieton Rafała A. Ziemkiewicza „Habemus klapam”.