Piotr Semka: Jak to jest być z zawodu Radziwiłłem?
Maciej Radziwiłł: Mam jeszcze kilka innych zawodów na szczęście.
Są jednak tacy, którzy żartują, że jest pan z zawodu Radziwiłłem.
Na szczęście tak nie jest. Na co dzień zajmuję się finansami i energetyką odnawialną. To po prostu jest dodatek do życia, jak mówiła moja nieodżałowana ciotka Anna Radziwiłłówna, słynna nauczycielka historii. W jej opinii nasze życie niczym się nie różni od życia innych osób, oprócz tego mamy dodatkową przyjemność, której źródłem jest wiedza o tym, skąd pochodzimy. To tworzy też pewnego rodzaju zobowiązanie. Kiedy jednak byłem małym chłopakiem, źle znosiłem sytuacje, gdy ktoś mnie pytał: „A kto był ten albo inny Radziwiłł?”, a ja nie znałem odpowiedzi.
Czyli to jest i męczące, i miłe jednocześnie?
Tak.
A co jest męczące, a co jest miłe?
Miłe jest wiedzieć, od kogo się pochodzi. Nawet jeżeli nie wszystkie osoby z mojego rodu były miłe. Przede wszystkim jest to jednak zobowiązanie, żeby się tym interesować, a kiedy się ma trochę środków finansowych – w jakiś sposób to upamiętniać. Unikalność tej rodziny jest tego warta. Identyfikuję się z kilkoma rodzinami z arystokracji. Przede wszystkim z Czartoryskimi, bo moja matka, Anna, jest z tej rodziny, ale w najbliższych pokoleniach pochodzę od wszystkich ważnych polskich rodzin arystokratycznych.
Czytaj też:
Międzynarodowa wystawa Radziwiłłów w Wilnie. Ostatni moment na zwiedzanie!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.