Mała liczba przeszczepów w Polsce. Powód? Nie tylko brak zgody rodziny
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Mała liczba przeszczepów w Polsce. Powód? Nie tylko brak zgody rodziny

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Marcin Bielecki
Czyjaś nagła śmierć, której nie udało się zapobiec, dla kogoś innego oznacza jedyną szansę na życie. Dlaczego liczba przeszczepów w Polsce jest od lat na bardzo niskim poziomie – zastanawiali się eksperci podczas debaty z cyklu „Do Rzeczy o Zdrowiu”. Problem dotyczy zwłaszcza nerek.

Czyjaś nagła śmierć; tragedia, której nie udało się zapobiec i nie można jej cofnąć, dla kogoś innego oznacza jedyną szansę na życie. Tak jest w przypadku osób, które czekają na przeszczep serca, płuca, wątroby. Zdarza się, że umierają, nie doczekując na narząd. W przypadku nerki przeszczep jest szansą na życie albo na znaczne poprawienie jego jakości. To uznane metody leczenia, w których polscy lekarze osiągają wyniki na światowym poziomie.

Jednak liczba dawców (a co za tym idzie przeszczepień) jest w Polsce na niskim poziomie: 13-15 na milion mieszkańców, podczas gdy Hiszpanii, która przoduje pod względem transplantacji w Europie – ponad 40. – Najgorszy ostatnio dla transplantologii był 2018 rok, liczba dawców znów spadła; w 2019 była poprawa, chcielibyśmy, by się utrzymała. Jednak w „najlepszych” latach przeszczepialiśmy ponad 1000 nerek rocznie, obecnie ok. 900. Ok. 2 tys. osób oczekuje na przeszczepienie narządu, w tym ponad 1000 osób na nerkę – mówił dr n. med. Andrzej Kamiński, dyrektor Poltransplantu.

Mało dawców

Większość narządów jest przeszczepiana od osób zmarłych, po stwierdzeniu śmierci mózgu. Procedury jej orzekania są jednoznaczne i według obecnej wiedzy medycznej nie ma możliwości pomyłki. Nie ma też szans przywrócenia zmarłego do życia.

– Niestety, zwykle nie rozmawiamy w rodzinach na temat śmierci i tego, co ma się z nami stać, gdyby taka sytuacja się wydarzyła nagle. Zaledwie 20 proc. polskich rodzin rozmawia na ten temat, więc zna wolę członków rodziny co do oddania po śmierci narządów do przeszczepienia Jeśli nie ma sprzeciwu w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, koordynator transplantacyjny pyta rodzinę, czy zmarły za życia wyraził sprzeciw. Rodzina zwykle nie wie, więc czasem na wszelki wypadek nie wyraża zgody na pobranie, choć nie ma takiego uprawnienia. To trudny moment, niespodziewanie traci się kogoś bliskiego. Czasem udaje się przekonać rodzinę do zmiany tej decyzji, jednak nie zawsze – mówił prof. Roman Danielewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego. – Dlatego warto rozmawiać, co chcielibyśmy, by stało się z naszym ciałem po śmierci, warto rozmawiać o chorobie i śmierci, które są nieuniknione. Nasza rodzina, bliscy, znając nasze zdanie odnośnie transplantacji, podarowania naszych narządów po swojej śmierci dla ratowania oczekujących na nie, będzie mogła przekazać naszą wolę podczas trudnej rozmowy po naszej śmierci – zaznaczyła dr Aleksandra Tomaszek, która jest psychologiem i koordynatorką transplantacyjną.

Jednak to nie tylko odmowy rodziny są problemem. Częściej to szpitale w ogóle nie podejmują próby stwierdzenia śmierci mózgu i tym samym nie może rozpocząć się identyfikacja zmarłego dawcy narządów do przeszczepienia. Spośród 388 szpitali, które mogłyby ją rozpocząć, robi to tylko co trzeci. – Znam dwa sąsiadujące szpitale o podobnym profilu, obydwa mają odział intensywnej opieki medycznej (OIOM) i oddział neurochirurgii. Jak to możliwe, że w jednym co roku rozpoznaje się 15 przypadków śmierci mózgu, a w drugim od czterech lat nie rozpoznano jej ani razu? Jak to możliwe, że w jednym jest 10 proc. odmów rodzin, a w drugim 100 proc. – zastanawiał się prof. Zbigniew Włodarczyk, kierownik Katedry Transplantologii i Chirurgii Ogólnej Collegium Medicum UMK.

Często decydujące jest nastawienie anestezjologów, ordynatora oddziału OIOM, dyrektora szpitala. Jeśli wśród nich są osoby rozumiejące potrzeby transplantologii, to przypadki śmierci mózgu są stwierdzane i rozpoczyna się procedura pobrania. Jeżeli nie mają pozytywnego nastawienia, zgłoszeń nie ma. Dyrektorów szpitali zniechęcają także niskie wyceny procedur transplantacyjnych (badania dawcy i opieki nad nim, transport narządów, koszt transplantacji). – Od 2012 r. finansowanie przeszczepu nerek pozostaje na tym samym poziomie, a tymczasem same koszty pracy personelu znacznie wzrosły – mówił prof. Włodarczyk.

Szpital teoretycznie ma obowiązek zgłosić zmarłego dawcę, jednak nie ponosi żadnych konsekwencji, jeśli tego nie robi. – Zaniechanie rozpoznania śmierci mózgu, jeśli ona nastąpiła, jest zaniechaniem leczenia pacjenta, któremu można by przeszczepić pobrany narząd. Tak jak jest obowiązek raportowania choroby zakaźnej i nowotworu, podobnie powinien być obowiązek raportowania śmierci mózgu. NFZ ma możliwość finansowego karania za jego niedopełnienie – zaznaczył prof. Włodarczyk.

Opóźnienia w zgłoszeniach

Według danych Poltransplantu, na przeszczep nerki w Polsce oficjalnie czeka się ok. 10 miesięcy. Kolejka jest więc krótka, jednak to dlatego, że część stacji dializ zwleka z kwalifikowaniem biorców do przeszczepienia. – 7 lat byłem dializowany, lekarz, który mnie leczył, twierdził, że lepsze są „dobre dializy” niż „byle jaki przeszczep”. Komfort życia po przeszczepie jest nieporównywalnie lepszy, dializy wyłączały mnie z życia zawodowego, rodzinnego, społecznego – mówił Tomasz Samborski z Ruchu My Przed/Po Transplantacji. Dziś jest on już 17 lat po przeszczepieniu nerki, prowadzi normalne życie, pracuje, niedawno urodziło mu się dziecko. – Tylko 5-6 proc. pacjentów na dializach jest zgłoszonych do przeszczepienia, podczas gdy średnia w Europie to 20-25 proc. Są u nas ośrodki, które nawet młodych pacjentów niechętnie zgłaszają – zaznaczył Tomasz Samborski. – Bywają sytuacje, kiedy przeszczep jest przeciwwskazany, jednak każdy pacjent, który zaczyna być dializowany, powinien być oceniony, czy może być kandydatem do transplantacji – mówił prof. Włodarczyk. Nie wszystkie stacje dializ to robią w odpowiednim czasie, co może wynikać z rachunku ekonomicznego.

Nerkę (podobnie jak fragment wątroby czy płat płuca) można również przeszczepić od dawcy rodzinnego. Jednak w Polsce takie przeszczepienia są rzadko wykonywane: to zaledwie 5 proc. transplantacji nerek, podczas gdy np. w Holandii w 40-50 proc. – Jaka dziś jest motywacja, by ofiarować komuś narząd, jeśli czeka się na niego tylko 10 miesięcy? Gdyby pacjenci byli kwalifikowani zgodnie z zaleceniami, to na nerkę czekałoby 6-7 tys. osób około siedmiu lat, a wtedy motywacja dawstwa rodzinnego byłaby większa – mówił doc. Kamiński. – Mam pacjentów po 1-3 latach dializoterapii, którym nikt nie powiedział, że można wykonać przeszczepienie nerki od osoby żyjącej. Zdarza się, że pacjenci dostają informację, że trzeba się jakiś czas dializować, żeby można zacząć się kwalifikować do transplantacji – potwierdzała dr Tomaszek.

Na wieloletnich dializoterapiach traci też system ochrony zdrowia. Koszt dializoterapii to co roku ok. 60 tys. zł. Mniej więcej taki jest też koszt transplantacji nerki oraz opieki w pierwszym roku po przeszczepie. W kolejnych latach maleje on jednak do ok. 20 tys. zł rocznie. Dializowanie chorego przez 10 lat to ok. 600 tys. zł. – Jak ktoś może być dializowany przez 7 lat i nie wiedzieć, że powinien mieć przeszczep – dziwiła się prof. Alicja Chybicka, kierująca Katedrą i Kliniką Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii UM we Wrocławiu. Podkreślała, że warto, by transplantologia dorosłych korzystała z doświadczeń dobrej organizacji transplantacji szpiku u dzieci (tę metodę stosuje się m.in. w leczeniu nowotworów). – Od wielu lat edukujemy, że dzięki dawstwu szpiku można komuś uratować życie. Podobnie musimy edukować, że oddanie swoich narządów po śmierci, jeśli zdarzy się ona niespodziewanie, może uratować wiele osób – mówiła prof. Chybicka.

Dr hab. Andrzej Śliwczyński, z-ca dyrektora Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej NFZ zwrócił uwagę, że edukować trzeba nie tylko pacjentów, ale także lekarzy, gdyż to często także po ich stronie jest bariera psychiczna, a powinni kwalifikować do przeszczepu, jeśli jest on optymalny dla pacjenta. Obiecał również, że NFZ przyjrzy się postulatom ekspertów.

Będą zmiany

Obecny na debacie wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski mówił o tym, co resort robi, by poprawić sytuację w transplantologii. – Zleciłem Poltransplantowi kontrole w 3 województwach o najmniejszej zgłaszalności dawców, żeby dowiedzieć się, w czym jest największy problem. Poprawiliśmy też płace koordynatorów transplantacyjnych i chcemy dalej zmieniać warunki ich pracy – mówił wiceminister.
W najbliższym czasie Krajowa Rada Transplantacyjna przyjmie strategię rozwoju transplantologii. – Zastanowimy się, jak ją wdrażać. W najbliższym czasie chcemy skupić się na przeszczepieniach rogówek i nerek. Chcemy zmienić zasady kwalifikacji oraz wyceny przeszczepienia oraz zaktywizować ośrodki, które są potencjalnymi ośrodkami donacyjnymi. Sytuacja z przeszczepami rogówek i nerek powinna zmienić się w pierwszej kolejności – zapewniał wiceminister Gadomski.

W debacie udział wzięli: dr hab. Andrzej Śliwczyński, zastępca dyrektora Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej NFZ; dr Aleksandra Tomaszek, psycholog, koordynator transplantacyjny, Klinika Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej WUM; wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski; senator prof. Alicja Chybicka, Katedra i Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii UM we Wrocławiu; dr hab. Artur Kamiński, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji POLTRANSPLANT; prof. Roman Danielewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego; Tomasz Samborski, Ruch My Przed/Po transplantacji; prof. Zbigniew Włodarczyk, kierownik Katedry Transplantologii i Chirurgii Ogólnej, Collegium Medicum Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika

Artykuł został opublikowany w 6/2020 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także