"Trzy osoby podają się za sędziów SN" - pisze w liście otwartym do Małgorzaty Gersdorf Roman Giertych. Mecenas określa tak sędziów Izby Dyscyplinarnej, którzy nałożyli na niego karę porządkową w kwocie 3000 złotych za jego oburzające słowa o katastrofie smoleńskiej.
Giertych zapowiedział od razu, że kary nie zapłaci. Teraz w liście do I Prezes Sądu Najwyższego domaga się, by skierowała ona zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez tych sędziów. Giertych żąda, by zawiadomienie to złożyć do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
Mecenas twierdzi, że chodzi tu o "usiłowanie doprowadzenia go do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie 3000 złotych stanowiącej rzekomą karę porządkową na rzecz Skarbu Państwa poprzez usiłowanie wprowadzania go w błąd (...)". Jako "błędy" Giertych wymienia samo istnienie Izby Dyscyplinarnej, sprawowanie przez osoby podpisane pod protokołem funkcji sędziego Sądu Najwyższego, wydanie postanowienia w przedmiocie kary porządkowej dla niego oraz obowiązek uiszczenia tej kary w terminie 30 dni.
"W budynku Sądu Najwyższego, przy użyciu imponderabiliów procesowych charakterystycznych dla sędziów SN, zostało w moim przekonaniu popełnione przestępstwo usiłowania oszustwa na moją szkodę. Przestępstwo to zostało popełnione z tego powodu, że ośmieliłem się przytoczyć i omówić uzasadnienie uchwały trzech połączonych izb Sądu Najwyższego" - przekonuje Giertych w liście opublikowanym na Facebooku.
facebookCzytaj też:
Grodzki boi się odwołania? Zmiany w Senacie