Rząd wprowadził stan nadzwyczajny w związku z koronawirusem. Jedni prowadzą akcję "zostań w domu" i wzywają do kwarantanny, ale są i tacy, którzy uważają, że to przesadne środki ostrożności, ograniczanie naszej wolności.
Maciej Wąsik: Przede wszystkim nie używałbym określenia ‘’stan nadzwyczajny”.
No dobrze, w sensie konstytucyjnym stany nadzwyczajne to stan wojenny, stan wyjątkowy, stan klęski żywiołowej. Tu mamy zagrożenie epidemiczne. Ograniczona jest działalność niektórych instytucji i placówek, ruch graniczny, zgromadzenia.
Jest to po prostu wdrażanie rozwiązań zapobiegawczych chroniących społeczeństwo przed epidemią. Nikt nie chce ograniczać swobód obywatelskich. Wiemy jednak doskonale, jak wyglądała sytuacja w Chinach, jak wygląda sytuacja we Włoszech. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że zagrożenie jest realne. I im bardziej restrykcyjne środki ostrożności teraz zastosujemy, tym większa jest szansa na uniknięcie najgorszego scenariusza w najbliższej przyszłości. Dlatego rząd musiał podjąć decyzje niezbędne dla ochrony zdrowia i życia Polaków.
We Włoszech problemem, który najprawdopodobniej spowodował, że epidemia przybrała tak katastrofalne skutki, było niedostosowanie się ludzi do zasad kwarantanny. Wiele osób potraktowało ją jako czas wolny, okazję do spotkań towarzyskich. Polacy zachowują się odpowiedzialnej? Minister Mariusz Kamiński powiedział podczas konferencji, że tylko jeden procent ludzi w kwarantannie opuściło swoje domy.
Faktycznie, spośród osób skontrolowanych przez policję tylko jeden procent najprawdopodobniej nie dotrzymał zasad kwarantanny. To dobry wynik, choć oczywiście wolelibyśmy, by wszyscy zasad kwarantanny przestrzegali. To kwestia odpowiedzialności. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że część osób w kwarantannie w ogóle nie zachoruje. Część przejdzie chorobę bardzo lekko. Problem w tym, że po drodze taka osoba może spotkać się z bliskimi, znajomymi, ale też postronnymi osobami. Znajdują się wśród nich ludzie w podeszłym wieku, bądź obciążeni rozmaitymi chorobami, biorący leki obniżające odporność. A więc będący w grupie ryzyka. Dla nich zetknięcie z koronawirusem może być śmiertelnym zagrożeniem.
Większość osób przechodzi zakażenie łagodnie, były nawet opinie, że zamykanie szkół jest niepotrzebne, bo dzieci przechodzą chorobę łagodnie. Jak rozumiem chodzi o bezpieczeństwo tych, z którymi dzieci te się spotykają?
Tak. Wiemy, że choroba ta raczej nie zagraża dzieciom, na szczęście przechodzą one zarażenie łagodnie. Jednak według ekspertów mogą chorobę przenieść na osoby starsze, dla których jest ona znacznie groźniejsza. Dziecko może nie zachorować, ale przekazać pocałunek śmierci swojej babci, bądź dziadkowi. Stad decyzja o zamknięciu przedszkoli i szkół. Apeluję do wszystkich o rozsądek i w miarę możliwości pozostanie w domach. Nawet jeśli sami jesteśmy zdrowi, silni, koronawirus nam nie zagrozi, możemy być zagrożeniem dla tych, dla których choroba jest śmiertelnie groźna.
Czytaj też:
Dr Grzesiowski: Koronawirus wybiera słabszych i starszych
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.