– Rozmawiałem z wybitnymi polskimi zakaźnikami i epidemiologami, którzy mają wyliczenia, że w optymistycznym wariancie rozwoju epidemii 10 maja będzie 40 tysięcy zakażonych, a w pesymistycznym wariancie będzie pół miliona zakażonych. To jest chyba jedyny kraj, który zamiast walczyć epidemią pustoszącą naszą populację zajmuje się wyborami – mówił w Poranku Radia TOK FM marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Polityk stwierdził, że przenosząc wybory prezydenckie na inny termin można ocalić wiele ludzkich istnień.
Marszałek Senatu dodał, że jeśli projekt dotyczący głosowania korespondencyjnego trafi do Senatu, to "jest oczywiste", że izba wyższa parlamentu wykorzysta wszystkie możliwości konsultacji konstytucjonalistów, wysłuchań społecznych, opinii epidemiologów, zakaźników, żeby senatorowie mogli sobie wyrobić odpowiednie zdanie na temat tego, jak głosować.
– Domniemam, że 30 dni to będzie minimalny czas, który nam na to zejdzie” – mówił gość Tok FM.
Czytaj też:
Polacy nie chcą głosowania korespondencyjnego? Ten sondaż mówi wszystko