Głosował pan za wprowadzeniem pod obrady Sejmu projektu umożliwiającego przeprowadzenie głosowania w wyborach prezydenckich 10 maja w formie korespondencyjnej. Mimo, że lider Porozumienia, Jarosław Gowin krytykował tę inicjatywę i jej nie poparł. Dlaczego był pan za?
Ze względu na to, co obecnie dzieje się w Polsce i na świecie. Głosowanie korespondencyjne jest bezpieczniejsze, niż tradycyjne. Konsekwentnie uważam jednak, że wybory 10 maja nie dojdą do skutku.
Dlaczego?
Dlatego, że dynamika rozwoju pandemii koronawirusa jest nieubłagana. Po drugie mamy bardzo mało czasu na ich przygotowanie.
Ale popiera pan ideę głosowania korespondencyjnego?
Owszem. Musimy pamiętać także o tym, że świat się zmienia. Technologia, które rozwija się bardzo szybko ma na to duży wpływ, więc musimy podążać za tymi zmianami. A co za tym idzie, głosowanie korespondencyjne, a nawet internetowe jest nieuchronną formą głosowania.
Wiele osób zastanawia się, czy decyzja szefa Porozumienia nie zapowiada końca Jarosława Gowina. Skoro większość posłów Porozumienia głosowała tak, jak zalecał prezes Jarosław Kaczyński, to może nagle zaczniemy obserwować wchłanianie „gowinowców” do PiS?
Wszyscy posłowie Porozumienia głosowali tak, jak zalecał Jarosław Gowin. Nadchodzi kryzys o olbrzymiej skali. Nie tylko epidemiczny. Gospodarka i świat polityczny także ulegnie zmianie. Wojny i kryzysy to także czas przywódców. Jarosław Gowin zrezygnował z ważnej funkcji w imię zasad i wartości, w które wierzy. To czyni Porozumienie, którego szefem jest Jarosław Gowin wyjątkową partią. Uważam, że jesteśmy silni jak nigdy dotąd siłą swojego lidera.
Mówi pan o sile lidera i jej członków. Jednak rozdźwięk w kwestii głosowania korespondencyjnego nie świadczy o tym. Chyba, że to nadinterpretacja komentujących.
Jarosław Gowin podjął decyzję o tym, że nasza formacja pozostaje w obozie Zjednoczonej Prawicy. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Wszystko po to, by do kryzysu epidemicznego nie doszedł w tym ciężkim czasie kryzys polityczny, o którym wspomniałem. Polacy by nam tego nie wybaczyli. Z planu Jarosława Gowina płynie jeszcze jedna korzyść.
Jaka?
Jarosław Gowin będzie miał możliwość, ze znaczne lepszej, pozarządowej pozycji, przekonywać polityków opozycji do poparcia poprawki konstytucyjnej. A to najważniejsza rzecz. Wszyscy są zgodni, że przeprowadzenie wyborów będzie trudne. Opozycja domaga się przesunięcia ich terminu. Natomiast my możemy mówić o tym co jest zgodne z prawem.
Czyli?
Nie można przesuwać wyborów tylko dlatego, że politycy opozycji owe wybory przegrywają. Trzeba znaleźć rozwiązanie, które pozwala zachować się zgodnie z Konstytucją i stąd nasza poprawka, która jest jedyną konstruktywną propozycją wyjścia z impasu wyborczego, na którą było stać polską klasę polityczną. I jej autorem jest Jarosław Gowin.
Okres kwarantanny, w którym przyszło żyć wszystkim Polakom nie jest łatwy. Może czas, aby wprowadzać kwarantannę selektywną? Nie da się przecież zamrozić państwa na czas nieokreślony.
I to jest drugi powód, dlaczego Jarosław Gowin zrobił krok w tył. Chce przygotować plan tzw. drugiej fazy walki z koronawirusem, bo nie ma wątpliwości, że nie możemy mrozić gospodarki w nieskończoność. Nie jest to łatwe. Uważamy, że kiedy dojdzie do załamania krzywej zachorowań będzie trzeba coś zmieniać. Na razie, gdy zmierzamy w kierunku szczytu zachorowań, który przypada na przełom maja i czerwca, ciężko będzie poluzować warunki kwarantanny. Jednak na pewno, gdy minister zdrowia pozwoli, chcemy być gotowi na restart polskiej gospodarki.
Wtedy jednak może być już za późno. Prognozy dla rodzimej gospodarki są bezlitosne. Już teraz jest źle.
Dlatego została stworzona tarcza antykryzysowa, która cały czas ewoluuje.
Jednak jest krytykowana.
Zdaję sobie sprawę, że nie będziemy w stanie zadowolić i pomóc wszystkim. Na tym polega kryzys. Musimy jednak spojrzeć na tarczę jako na proces a nie skończony produkt. Instrumentów wsparcia będzie przybywało.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.