Mija 10 lat od tragedii smoleńskiej, gdy 10 kwietnia rozbił się samolot z polską delegacją. Zginęło 96 osób. Prezydent Lech Kaczyński z małżonką, także Pani mąż, były wicepremier i jeden z liderów Prawa i Sprawiedliwości, Przemysław Gosiewski. Dziesiąta, okrągła rocznica przypadnie w dramatycznych okolicznościach – w czasie pandemii, narodowej kwarantanny, bez dużych uroczystości…
Beata Gosiewska: Tak, jak nikt w najczarniejszych snach nie mógł spodziewać się Smoleńska, tak nikt nie mógł spodziewać się, że z powodu epidemii w 10. rocznicę tragedii nie będziemy mogli godnie i w pełni uczcić naszych bliskich, polskich patriotów, którzy lecieli do Smoleńska, by uczcić rocznicę zbrodni katyńskiej.
Nie można się też było chyba spodziewać, że dziesięć lat po tragedii wciąż niewyjaśnione będą okoliczności katastrofy, a wrak będzie wciąż pozostawał w Rosji?
To jest oburzające. Powoli tracimy już nadzieję na to, że to śledztwo zostanie doprowadzone do końca. Wrak wciąż pozostaje w Rosji. Nadal nie ma sprowadzonych do Polski dowodów. Ja kilka miesięcy po tragedii sformułowałam wtedy jeszcze nieśmiało, dziś mogę z pełną śmiałością powtórzyć, tezę na temat tego, co stało się w Smoleńsku.
Czyli?
Mówiłam, że moim zdaniem doszło wtedy do zamachu, ale nie wiem dokładnie kto, ani dlaczego zamachu tego dokonał. Mam pełną świadomość, że w sposób procesowy państwo polskie tego nie udowodni. Winni śmierci 96. osób., w tym prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, jego żony Marii, mojego męża Przemysława Gosiewskiego, pozostaną bezkarni. I mogą dziś się śmiać nam prosto w oczy.
No dobrze, ale o zamachu słyszymy od pierwszych tygodni po tragedii. Dlaczego przez tyle lat, pomimo też zmiany rządu w Polsce, licznych zapowiedzi, nic w sprawie Smoleńska nie udało się wyjaśnić?
Myślę, że od początku była tu zmowa milczenia na poziomie międzynarodowym. Liczyliśmy, że może uda się coś zdziałać na forum Unii Europejskiej, ale jako europoseł i w Parlamencie Europejskim zderzyłam się ze ścianą. Europosłowie z innych państw w kuluarowych rozmowach przyznawali, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, kim jest Władimir Putin, że to nie był zwykły wypadek lotniczy. Ale oficjalnie sprawą nikt zająć się nie chciał, wszyscy nabierali wody w usta. Jesteśmy członkiem NATO i UE, a żadna z tych instytucji nie chciała zadzierać w tej sprawie z Rosją. A wszyscy, którzy sprawę chcieli wyjaśniać zyskiwali łatkę oszołomów, wylewał się na nich potężny hejt.
Były też kwestie sporów o godne upamiętnienie ofiar. Jednak akurat w przypadku Pani męża ta pamięć jest kultywowana – ma swoje muzeum, jest pamiętany w regionie świętokrzyskim, w którym był posłem, ma ulicę w Kielcach.
To jest ciężka praca od kilku lat. Szczególne słowa uznania należą się rodzicom Przemysława, którzy włożyli wiele wysiłku w upamiętnienie syna. Z ogromną determinacją stawili czoła wielu przeciwnościom. Te upamiętnienia miały miejsce także dzięki zwykłym ludziom, mieszkańcom województwa świętokrzyskiego. Zresztą on zawsze mówił, że najważniejszą rzeczą jest dla niego wdzięczność ludzi. I faktycznie cieszył się jak małe dziecko gdy ludzie na spotkaniach mu dziękowali. Nawet ja jako poseł, gdy jeździłam po Ziemi Świętokrzyskiej, to widziałam, że dorobek mojego męża doceniali najbardziej właśnie zwykli mieszkańcy, patrioci z regionu. Polityka to trudne, często niewdzięczne zajęcie. Ale właśnie w tych ludziach mój mąż żyje do dziś. Bo jego dzieło jest kontynuowane. I to nas niezmiernie cieszy.
Czytaj też:
To oni zginęli w katastrofie smoleńskiej. Pełna lista ofiar