Pełniący obowiązki rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i szef Centrum Chorób Serca w USK prof. Piotr Ponikowski wspólnie z innymi lekarzami tego szpitala wystosowali apel do pacjentów. W ocenie lekarzy z powodu epidemii koronawirusa coraz więcej pacjentów kardiologicznych i onkologicznych zbyt późno trafia do szpitala. Powodem jest obawa przed zakażeniem.
– Liczba chorych zgłaszających się po pomoc do naszego centrum spadła trzykrotnie. A przecież, im później pacjent trafi pod właściwą opiekę, tym gorsze rokowania. To może mieć fatalne konsekwencje dla chorych, zwiększać znacząco liczbę powikłań i zgonów. Mamy sygnały, że nawet chorzy, którzy źle się czują, chorzy z tzw. przyspieszonej listy, a więc wymagający szybkiej interwencji sercowo-naczyniowej, oraz chorzy z zaplanowanymi terminami badań kontrolnych odwlekają moment przyjścia do szpitala i proszą o przełożenie terminu. Powodem jest obawa przed zakażeniem koronawirusem – powiedział prof. Ponikowski, cytowany w przesłanym w piątek PAP komunikacie.
Lekarze oceniają, że pacjenci muszą jak najszybciej trafić do szpitala, oczywiście przy zapewnieniu wszelkich środków bezpieczeństwa. Służy temu koncepcja białych szpitali, a taka placówką jest USK we Wrocławiu, do którego przyjmowani są pacjenci bez objawów koronawirusa. Obowiązują tu rygorystyczne procedury przyjęcia (badanie temperatury, ankieta epidemiologiczna) i każda osoba z podejrzeniem koronawirusa jest natychmiast przekazywana do szpitala zakaźnego.
– Działamy i leczymy pacjentów tak jak do tej pory, tylko w podwyższonym reżimie ostrożności. Bagatelizowanie objawów, odsuwanie momentu trafienia do lekarza specjalisty może mieć wyjątkowo negatywne konsekwencje. Pacjenci z zawałami umierają w domach, a jeśli przyjeżdżają, to z dużo większym niż zwykle opóźnieniem, co oczywiście pogarsza rokowanie. Przy tych schorzeniach nie można czekać. Czas ma kluczowe znaczenie. Podobnie zresztą jak i w przypadku chorób onkologicznych – wyjaśnił cytowany w komunikacie prof. Krzysztof Reczuch, kierujący Kliniką Chorób Serca w USK.
Kierujący Kliniką Urologii i Onkologii Urologicznej USK prof. Romuald Zdrojowy zauważył, że czas, chronologia i punktualność są decydujące także w przypadku chorób nowotworowych.
– Wszelkie działania związane z kontynuacją leczenia i pilną diagnostyką są realizowane, bierzemy jednak pod uwagę zagrożenie epidemiologiczne i dochowujemy wszelkich zasad bezpieczeństwa pacjentów i personelu" – dodał prof. Zdrojowy. Jak podkreślono w apelu, w USK zabiegi, wizyty pilne i na ratunek życia mogą się odbywać bez przeszkód.
– Działamy i leczymy pacjentów tak jak do tej pory, tylko w podwyższonym reżimie sanitarnym. Nie ma powodów, by w sprawach pilnych unikać szpitala, co więcej, w przypadku chorób sercowo-naczyniowych i onkologicznych może to mieć katastrofalne konsekwencje dla zdrowia i życia – podkreślił prof. Ponikowski.
– Z pełnym obłożeniem działa Klinika Ginekologii i Położnictwa. Wdrożone procedury postępowania na wypadek zarażenia personelu i pacjentów działają. Dużą aktywnością wykazuje się także uniwersytecka onkologia. Ważne, aby pacjenci na bieżąco śledzili stronę Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Tam pojawiają się informacje o czasowych ograniczeniach pracy oddziałów – czytamy w komunikacie lekarzy USK.
Jak podano, choroby sercowo-naczyniowe i nowotworowe są najczęstszą przyczyną śmierci w Polsce i na świecie. Epidemia tego nie zmieniła. W Polsce przed pojawieniem się koronawirusa notowano ponad 400 tys. zgonów w ciągu roku (czyli ponad tysiąc dziennie), z czego około 400 osób umiera każdego dnia z powodu chorób układu krążenia a około 300 z powodu chorób nowotworowych (dla porównania najwyższa liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa w ciągu jednego dnia wyniosła 27 osób).
– Musimy mieć świadomość tych danych i działać tak, by uratować jak najwięcej chorych – zaapelowali lekarze.
Czytaj też:
"Nawet przez dwa lata". Minister Szumowski: Musimy nauczyć się żyć z epidemiąCzytaj też:
"Żal patrzeć...". Terlikowski o Hołowni: Do pewnych rzeczy nie ma powrotu