Pielęgniarka po teście na koronawirusa. "Bałam się, gdy przyszedł wynik. Płakałam"

Pielęgniarka po teście na koronawirusa. "Bałam się, gdy przyszedł wynik. Płakałam"

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / PETER FOLEY
– Na szczęście poza uszczypliwymi komentarzami nikt nie zdewastował mi auta, tak jak jednej z pielęgniarek, o której było ostatnio głośno. To bardzo niestosowne zachowania. Codziennie jestem w pracy. Pracuję dla ludzi, dla wszystkich Polaków. I nigdy nie pojmę, jak można obarczać winą pielęgniarkę, czy lekarza za pewne rzeczy. To, że pracujemy w szpitalu nie znaczy, iż jesteśmy chorzy i z premedytacją przenosimy na zdrowych ludzi koronawirusa – mówi portalowi DoRzeczy.pl Bożena Kowalska*, pielęgniarka epidemiologiczna, pracująca na jednym z warszawskich oddziałów szpitala zakaźnego.

Wydaje się, że koronawirus nieco Polakom spowszedniał. Ludzie przestali aż tak bacznie śledzić informacje związane z epidemią. Jednak pandemia trwa. Jak obecnie wygląda sytuacja w szpitalu, w którym pani pracuje?

Jestem pielęgniarką epidemiologiczną. W mojej codziennej pracy temat koronawirusa przewija się nieustannie. Nie jestem w stanie wyłączyć go tak, jak robią to widzowie, którzy w programach informacyjnych słuchają na tema epidemii. Obecnie sytuacja wygląda trochę lepiej, przynajmniej w szpitalu, w którym pracuję.

W jakim sensie lepiej?

Mamy więcej sprzętu ochrony osobistej, który jeszcze miesiąc temu był dla nas niedostępny. W związku z tym, nie nie muszę tak mocno się stresować, iż nie będę w stanie ochronić siebie i innych. To duży komfort psychiczny. Dodatkowo w placówce, w której pracuję, w zasadzie cała kadra jest zdrowa. Nie mamy sytuacji, że musimy mierzyć się z ogromnymi brakami. To także sprawia, że codzienna praca w okresie epidemii jest po prostu łatwiejsza.

A jak wygląda sprawa dyskredytowania medyków? Podobno zdarzają się przypadki, gdy przedstawiciele zawodów medycznych są stygmatyzowani, bo pracują na oddziałach, gdzie przebywają pacjenci z koronawirusem.

Muszę przyznać, że nigdy nie przypuszczałam, iż postrzeganie mojej pracy przez społeczeństwo, w tak trudnym okresie, tak szybko się zmieni. Na początku epidemii mnóstwo ludzi nas wspierało. Nadal wspierają, ale zdarzają się sytuacje, gdy ktoś wie, że pracuję jako pielęgniarka i nie szczędzi mi gorzkich słów.

Zdarzyło się, że ktoś posunął się do czegoś więcej niż wypowiedzenie niewybrednych słów pod pani adresem?

Nie. Na szczęście poza uszczypliwymi komentarzami nikt nie zdewastował mi auta, tak jak jednej z pielęgniarek, o której było ostatnio głośno. To bardzo niestosowne zachowania. Codziennie jestem w pracy. Pracuję dla ludzi, dla wszystkich Polaków. I nigdy nie pojmę, jak można obarczać winą pielęgniarkę, czy lekarza za pewne rzeczy. To, że pracujemy w szpitalu nie znaczy, iż jesteśmy chorzy i z premedytacją przenosimy na zdrowych ludzi koronawirusa.

Miała pani wykonywany test w kierunku Sars-CoV-2?

Tak.

Bała się pani wyniku?

Bardzo się bałam. Pamiętam, gdy wykonywałam test na koronawirusa, to towarzyszyły mi różne myśli. Czułam się dobrze, ale bałam się, że może jestem zarażona i zaraziłam moją rodzinę. Czas oczekiwania na wynik dłużył się niemiłosiernie. Test został powtórzony, więc bałam się, że coś jest nie tak. Okazało się, że to naturalne. Gdy dowiedziałam się, że jestem zdrowa popłakałam się z radości. Niby wiedziałam, że nie jestem w grupie ryzyka. Wiedziałam, że lekarze w razie czego mi pomogą, ale napięcie psychiczne było tak wielkie.

*ze względu na prośbę rozmówcy, dane zostały zmienione.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także