Wybory są zaplanowane na 10 maja. Ten termin budzi kontrowersje ze względu na epidemię koronawirusa. Opozycja konsekwentnie domaga się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej i na tej podstawie przełożenia wyborów na termin późniejszy. Ustawa o głosowaniu korespondencyjnym jest obecnie w Senacie. O jej ostatecznym kształcie zdecyduje 7 maja Sejm. Plany PiS może pokrzyżować jednak Porozumienie Jarosława Gowina. Jak wynika bowiem z doniesień medialnych, większość posłów tego ugrupowania sprzeciwia się organizacji wyborów korespondencyjnych w maju.
Michał Dworczyk podkreślał w rozmowie z Robertem Mazurkiem, że ma nadzieję, że wybory odbędą się w konstytucyjnym terminie. Polityk zaznaczył, że większość rządowa robi wszystko, żeby ten termin został utrzymany. Gość RMF FM przyznał, że obecna sytuacja jest niezwykle skomplikowana i ma nadzieję, że w posłach wygra poczucie odpowiedzialności za państwo i parlamentarzyści przegłosują ustawę pozwalająca na przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych.
Jednocześnie szef Kancelarii Premiera przyznaje, że wątpliwe jest to, czy uda się przeprowadzić wybory za sześć dni. – Uważam, że jest bardzo prawdopodobne, że na 10 maja nie będziemy mogli przygotować wyborów ze względu na napięcie polityczne. Ale mam nadzieję, że one się odbędą 10 maja – stwierdził.
Polityk został też zapytany o ewentualne przełożenie wyborów na 23 maja, jednak podkreślił, że "tego rodzaju dywagacje" są bezprzedmiotowe. – Mam nadzieję, że w tym tygodniu uchwalona zostanie ustawa, która pozwoli na przeprowadzenie głosowania korespondencyjnego – stwierdził jednoznacznie.
Czytaj też:
Grodzki: Jeżeli Sejm to zrobi, będziemy w nowej rzeczywistości prawnejCzytaj też:
Andrzej Duda drwi z doniesień Onetu. "Klamka zapadła"