– W tej tarczy najważniejszy jest element fiskalny, czyli dodatkowe wydatki czy zrezygnowanie z części dochodów budżetowych. Ta kwota wynosi w tym roku 30 miliardów złotych, czyli 1,3 proc. naszego PKB. Warto przypomnieć, że w przypadku Niemiec mamy do czynienia z wydatkami na poziomie jednej czwartej PKB, a w przypadku Francji z 12 proc. Nawet w przypadku Węgier jest to prawie 10 proc. PKB, a Włosi przeznaczyli ponad 14 proc. – mówi Jan Vincent Rostowski w rozmowie z Wprost.pl.
– Pieniędzy nie ma. Nie ma ich w momencie, kiedy są najbardziej potrzebne. W czasie świetnej, wręcz wspaniałej koniunktury, zamiast poprawiać finanse publiczne na wypadek kryzysu, PiS używał środków publicznych do kupowania sobie popularności, żeby przeprowadzić wielki projekt, którym jest utrwalenie swojej władzy na wieki wieków – zaznacza były szef resortu finansów.
Rostowski odniósł się do swoich głośnych słów o tym, że "pieniędzy nie ma i nie będzie": – To nie był przypadek, że w noc wyborczą w 2015 r. powiedziałem, że pieniędzy nie ma i nie będzie ich do następnych wyborów. Oczywiście zakładałem elementarną odpowiedzialność ze strony rządzących. Ani przez moment nie przypuszczałem, że po prostu tej elementarnej odpowiedzialności za przyszłość państwa nie będzie.Zresztą Mateusz Morawiecki powiedział to absolutnie otwarcie w czasie swojego wystąpienia w Senacie, kiedy była procedowana pierwsza tarcza antykryzysowa. Że nie może więcej wydawać na tarczę, bo groziłby nam kryzys walutowy albo nawet bankowy.
Czytaj też:
Koronawirus: NFZ wypłacił już szpitalom 400 milionów złCzytaj też:
Gowin broni Szumowskiego: NIGDY nie podejmował żadnych działań