W sobotę w Lubartowie na Lubelszczyźnie zawyły syreny alarmowe. Polecenie burmistrza było reakcją na rosyjski atak powietrzny na Ukrainie. Okazało się jednak, że zagrożenie nie dotyczyło Polski, a sygnał był fałszywy.
Burmistrz Lubartowa Krzysztof Paśnik poinformował na Facebooku, że uruchomienie sygnałów ostrzegawczych było spowodowane otrzymaniem informacji z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Jak zaznaczył, aktywowano je "w związku z bieżącą sytuacją na Ukrainie". Tymczasem, jak ustaliło radio RMF FM, Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego w Lubartowie miało otrzymać ostrzeżenie z innego powiatu o tym, że jakiś obiekt zbliża się do miasta.
Proces weryfikacji zgłoszenia, również z udziałem Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, trwał prawie półtorej godziny. Ostatecznie zagrożenia nie potwierdzono, natomiast alarm odwołano.
Wojewoda żąda wyjaśnień
– Musimy rozwiać wątpliwości. Ja chcę mieć stuprocentową pewność, że nie doszło do dezinformacji – powiedział wojewoda lubelski Krzysztof Komorski, cytowany przez portal Onet.pl.
Władze starostwa wydały komunikat, w którym stwierdziły, że w sobotę doszło do "błędu spowodowanego czynnikiem ludzkim". Wojewoda lubelski poprosił jednak starostę Jana Sławeckiego o przygotowanie szczegółowych wyjaśnień w tej sprawie. Jak podaje Onet, Komorski jednak takowych nie otrzymał.
– Nie dostałem odpowiedzi, która by mnie satysfakcjonowała. Informacje, które zostały mi przekazane, nie rozwiewają moich wątpliwości co do tego, jaka była faktyczna przyczyna popełnienia błędu – relacjonował wojewoda.
W tej sytuacji Komorski wezwał Sławeckiego do złożenia wyjaśnień w urzędzie w trybie natychmiastowym. – Poinformowałem go, że oczekuję do jutra pełnych informacji, które w 100 proc. odpowiedzą nam na pytanie: dlaczego decyzja została podjęta na podstawie informacji i komunikatu, którego w nasłuchu Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego nie było – przekazał wojewoda.
To ona odpowiada za fałszywy alarm?
Jak ustalił Onet, za włączenie syren alarmowych odpowiada pracownica Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Lubartowie.
"Pierwotnie kobieta miała się tłumaczyć, że uruchomiła alarm po telefonie od pracownika z centrum kryzysowego w Biłgoraju. Według naszej wiedzy zaczęła zmieniać wersję wydarzeń, od kogo pozyskała informację o potencjalnym zagrożeniu" – informuje portal.
Czytaj też:
Polska poderwała myśliwce. Reakcja na atakCzytaj też:
Zmasowany atak Rosjan. Alarm powietrzny na Ukrainie
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
