Kampania – sprawdzam

Kampania – sprawdzam

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Marcin Obara
24 maja, dzień 82. Wpis nr 71 | Próbowałem się dowiedzieć jakie programy mają poszczególni kandydaci do fotela Prezydenta III RP. Wiem, że to zabawa dla ostrych amatorów, ale tak mam. Nie spodziewałem się znaleźć czegoś nowego, ale znaki, gdzie kandydaci wypatrują swoich politycznych zwolenników.

Żyjemy co prawda w Polsce plemiennej i obie grupy mają już swoje preferencje. Grupa anty-pisu ma tu swój handicap w I turze, bo może zagłosować po uważaniu – tam, po której stronie ma akurat serce. Wiadomo, że jak dojdzie do II tury, to będzie zrzutka wszystkich na reprezentanta anty-pisu, skąd by nie pochodził. Widać, że to gra o sumie zerowej, więc do kogo będzie ta kampania? Po pierwsze trzeba wygrać ten wewnętrzny konkurs. A w drugie turze kampania będzie do tych, którzy się wciąż wahają, bo tylko oni robią różnicę w obliczu zastoju równoważących się zapaśników. Leżą ci oni na tej macie jakoś poklinczowani, co chwila któryś z trenerów oskarża tego drugiego o faule, jedna do tej pory zgrana paka nie może uzgodnić taktyki więc zmienia trenerów, za to ci po drugiej stronie nawet wymieniają w tym klinczu zawodników, bo udało im się zatrzymać zegar. Ale to mało obchodzi wahającą się publikę. Trzeba ją więc wzburzyć i pokazać, że nie może stać obok, tylko koniecznie się opowiedzieć po którejś ze stron.

Prezydent Duda przedstawił swój program i mówiąc szczerze może na nim nie dojechać do kontynuacji. Tak więc prezydent Duda będzie grał ochroną dotychczasowych (głównie socjalnych) zdobyczy obecnego rządu przed zakusami opozycji. Jest więc to pod względem wizji strategia zachowawcza, ale może tego oczekują przestraszeni popandemiczną rzeczywistością wyborcy, również ci wahający się. W związku z tym, ci z pretendentów – głownie „bezpartyjni” – obchodzą bokiem temat kontynuacji programów społecznych, choć wypadałoby krytykować prezydenta na polu tej jego specjalizacji. Ale takie krytykanctwo może zniechęcić właśnie wahających się, którzy mogą dobrze oceniać społeczne transfery PiS-u. Zresztą 500+ biorą wszyscy bez względu na opinie polityczne, więc tu trzeba uważać. Jak pisałem najgroźniejsza dla prezydenta Dudy jest II tura, bo to tylko 2 tygodnie kampanii, a przepływy elektoratu mogą się wzmocnić, poza tym – licho nie śpi. Wystarczy sobie tylko wyobrazić aferę typu „Kazik” na tydzień przed II turą i może być „niedziela cudów”. Wejście Trzaskowskiego (mówiłem, że nie miną dwa dni, a zostanie liderem tzw. „sondaży”, nawet w walce z Dudą) spłaszczyło ranking kandydatów opozycji. Dla PiS-u to dobrze, bo kandydaci zaczynają się podgryzać w parach (Kosiniak-HołowniaTrzaskowski-Biedroń). Pamiętajmy, że każdy z nich ma jeszcze za cel budowanie swojego zaplecza i podciągnięcie w rankingu swoich partii. Nawet Hołownia, bo gdyby nawet nie zabrał się do drugiej tury (byłby moim zdaniem dla Dudy najgroźniejszy) to na swoich dwucyfrowym wyniku jest w stanie zbudować całe ugrupowanie polityczne, które może rzucić wyzwanie Koalicji Obywatelskiej i zająć miejsce pozorowanej „trzeciej siły” ostatecznie „upupiając” jakąkolwiek spontaniczną alternatywę obecnego od 1989 roku układu sceny politycznej.

Miałbym powody do dumy, których nie mam. Jak czytam i słucham Szymona, to widzę, że albo facet doczytał moją książkę, albo – co bywa – paru ludzi wpadło na te same pomysły. Ale ostatni pomysł, to już zerżnięte na 100% postulaty naszego ruchu „Bezpartyjnych Samorządowców” uczynienia z Senatu Izby Samorządowej. Idea szczytna, ale zależy w czyich rękach. Pisałem o tym z 5 lat temu, zresztą usamorządowienie Senatu kręciło się jako pomysł ustrojowy od dawna (Michalkiewicz, Ujazdowski). I tak jest z Hołownią – pozbierał ci on wszelkie antyestablishmentowe pomysły i ulepił jakąś wyborczą bułę, która ma przejść przez gardło dowolnemu wyborcy. Wydawałoby się nic lepszego – wreszcie jest jakiś kandydat, który podniósł ten sztandar, pomalował na żółto i zamachał na barykadzie cywilizowanej rewolucji przeciwko establishmentowi. Tylko dlaczego za pieniądze tego establishmentu? Wiem, Szymon „zebrał” od ludzi parę baniek, ale (pomijając poważnych sponsorów) zrobił to wbrew prawu, którego my „Bezpartyjni Samorządowcy” czy „Polska Fair Play” przestrzegaliśmy, co nam nie ułatwiło startu. Dzisiejszy system wyborczy jest tak dziurawy, że w sprawach nieprawidłowości wyborczych Państwowa Komisja Wyborcza może interweniować praktycznie dopiero PO wyborach. I co, jak wybiorą Szymona na prezydenta, to przyjdzie PKW, że wybory nieważne, bo nie można zbierać kasy na kampanię przez PayU? No nie. A było to niezgodne z prawem? Było. I co? I nic. Państwo z dykty. Od 1989 roku. Jak mówi trawestacja przysłowia: „rżnącemu (głupa) nie dzieje się krzywda”.

Z programów to jeszcze coś tam ma Kosiniak-Kamysz, ale ociera się on o zakresy wyrysowane przez Hołownię, stąd starcie panów w swojej „parze”. Z tym, że Kosiniakowi dość ciężko będzie udawać bezpartyjnego i „trzecią siłę”, choć postępowa amnezja elektoratu mu to ułatwia. Druga para (Trzaskowski-Biedroń) też walczy ze sobą, bo elektoraty podobne, co świadczy o tym, że KO nie wyjdzie poza utarte kanony lewicującej wojny obyczajowej z zaściankowym PiS-em. Biedroń zorientował się, że został wystawiony przez kolegę (towarzysza?) Czarzastego by się zużył w kampanii, tak by kwestia przywództwa na lewicy została rozstrzygnięta na korzyść „starszych i mądrzejszych”, tak by Biedroń wrócił do Brukseli i wypadł z bojów polskich.

Trzaskowski nie ma (i mieć nie będzie) żadnego programu – musi tylko wygrać z kolegami jako najlepszy anty-pisowiec. Stąd w pierwszej fazie będziemy świadkami konkurencji „kto najbardziej dowali PiS-owi”. Widać już pewne przygotowanie pana prezydenta Warszawy. Jak pisałem, gra się będzie toczyła o elektorat wahający się i chyba KO dostała badania, co się wahającym nie podoba. I wyszło, że może to być kwestia publicznych mediów. To znaczy, że twarde elektoraty mają swoje plemienne media i tam spożywają, ale jedną z nielicznych kwestii, w których wahający się zgadzają się z anty-pisem jest ich niechęć do mediów publicznych, co afera z Trójką tylko wzmocniła jako dowód z rzeczywistości. Stąd brutalny atak na publiczne media w wykonaniu Trzaskowskiego, który zamiast odpowiedzieć na pytania postraszył dziennikarzy zwolnieniami za jego władzy. Kupili to jego twardzi zwolennicy, ale wahający się „trzeci sort” mógł się temu przyglądać ze zrozumieniem. Tak jakby prezydent miał coś do gadania w mediach, czego dowodem są ostatnie dni.

Coraz mniejszą mądrością rządzony jest nasz kraj. Nie dość, że kampanie wyborcze nigdy się nie kończą to ich styl i obniżająca się jakość programowa rywalizacji świadczy, że wjedziemy w recesję jako społeczeństwo pokłócone i bezradne. Idealny obiekt populizmu.

A ja Trzaskowskiego sprawdzę. Kurcze, wybiera się ci on na Belweder, a w domu nie posprzątane. Warszawa na ostatnim miejscu w Polsce z nierozpatrzonymi wnioskami od przedsiębiorców na poziomie 90%. Właśnie minął miesiąc od kiedy złożyłem wniosek do powiatowego Urzędy Pracy o bezzwrotną pożyczkę dla samozatrudnionych. Do dziś nawet nie wiem, czy dotarła. Ale wiem, że w innych miastach już wszystkim przelali, a u nas Trzaskowski jeździ po Wybrzeżu, bo szuka pokrzywdzonych przez PiS przedsiębiorców. Idę na pl. Bankowy i w miasto o 15.00 i się oflaguję w kanapkę w tej sprawie, bo głód już zaglądnął do chatki rybaka. Jak nie będzie jutro następnego wpisu, to znaczy, że zostałem „zauważony”. Jak koronawirus.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu „Dziennik zarazy”.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także