Kaja Godek w programie "Śniadanie w Polsat News" w maju ubiegłego roku stwierdziła, że "walka z pedofilią w Kościele i w każdym środowisku, to musi być przede wszystkim ograniczenie homolobby". – To pederastia jest wstępem do pedofilii i to pokazuje film Sekielskich (...) Teraz geje chcą adoptować dzieci, bo chcą je molestować i gwałcić, takie są fakty – powiedziała szefowa Fundacji Życie i Rodzina.
Za te słowa Kaja Godek została pozwana przez grupę siedmiu osób z art. 212 § 2 Kodeksu karnego, czyli za zniesławienie w środkach masowego przekazu. Za ten czyn grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
W środę sprawą zajął się Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Północ. Pełnomocnik aktywistki argumentował, że osoby homoseksualne nie stanowią grupy w rozumieniu prawa, a osoby, które złożyły pozew nie mogą udowodnić, że są gejami. Sprawa została umorzona. – To nie jest koniec. Składamy zażalenie do Sądu Okręgowego, czyli do wyższej instancji – powiedział polsatnews.pl Konrad Dulkowski, który uczestniczył w procesie z ramienia Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Z kolei Godek wskazuje: – Dzisiejsze umorzenie sprawy dowodzi, że wskazywanie na związek pedofilii z homoseksualizmem nie jest przestępstwem. Środowisko LGBT chciałoby doprowadzić do tego, by przypadłości, które oni wykazują, były tylko gloryfikowane i afirmowane. Postanowienie sądu pokazuje, że preferencje seksualne też mogą być przedmiotem krytyki, dlatego jest ono potwierdzeniem wolności słowa, która jest zapisana w Konstytucji.
Czytaj też:
Ekspert o maseczkach: Wiele osób mogło zrobić sobie krzywdęCzytaj też:
Premier dziękuje prezydentowi. "Nikt nie wie o solidarności tyle, co my"