Koalicja Europejska została zawiązana w lutym 2019 roku. Jej powstanie miało na celu zjednoczenie sił opozycyjnych przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. W skład koalicji weszło pięć ugrupowań: Platforma Obywatelska, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Polskie Stronnictwo Ludowe, Nowoczesna i Zieloni. Co ciekawe, tylko dwa z tych ugrupowań otrzymało późniejszą subwencję podmiotową, które koalicja otrzymała za uzyskanie mandatu. Dlaczego tak się stało?
Otóż, w umowie koalicyjnej do której dotarł portal Interia znalazł się zapis, w myśl którego "podział dotacji podmiotowej (...) nastąpi w ten sposób, że PO otrzyma 85 proc. dotacji, a SLD 15 proc. dotacji". Łącznie - za zdobycie 22 mandatów - koalicja otrzymała 5,7 proc. mandatów.
Jeden z europosłów PSL - Adam Jarubas - w rozmowie z serwisem wyjaśnił, że jego ugrupowanie wniosło w tę kampanię wkład osobowy, a nie finansowy. – Nie było nas stać na kampanię, choć takie były oczekiwania. W zasadzie nie partycypowaliśmy w kosztach, więc nie możemy teraz liczyć na benefity – wskazał.
Do podziału dotacji odniósł się też były skarbnik Platformy Obywatelskiej Mariusz Witczak. Polityk podkreślił, że "sprawa jest bardzo prosta". – Taki zapis wynikał z finansowego zaangażowania poszczególnych podmiotów w kampanię wyborczą. Podmioty, które przekazały największe środki, mogły liczyć na dotację podmiotową – powiedział.
I tak, w myśl umowy koalicyjnej, PO zainkasowała 4,9 mln zł, a SLD ponad 866 tys. zł.
Czytaj też:
"Macie szansę przejść do historii...". Wałęsa pisze do członków i sympatyków PiS
Czytaj też:
"Wprost": Problemy w sztabie Andrzeja Dudy