"To przypomina działanie szakali, a nie dziennikarzy". Lisicki: Jak zrobić z Dudy obrońcę pedofilii

"To przypomina działanie szakali, a nie dziennikarzy". Lisicki: Jak zrobić z Dudy obrońcę pedofilii

Dodano: 
Paweł Lisicki, red. naczelny „Do Rzeczy”
Paweł Lisicki, red. naczelny „Do Rzeczy” Źródło:PAP / Arek Markowicz
„Fakt” stał się instrumentem walki politycznej, czy kampanijnej z prezydentem Andrzejem Dudą. Dziwi mnie bardzo, że robi to tak bez zahamowania. Biorąc pod uwagę strukturę właścicielską to trochę wygląda tak, jakby niemieccy właściciele traktowali „Fakt” jako instrument walki politycznej w Polsce – mówi portalowi DoRzeczy.pl Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „DoRzeczy”.

Jak ocenia Pan najnowszą okładkę dziennika „Fakt”?

Paweł Lisicki: Są różne kategorie oceny. Myślę, że używając takiego mocnego, emocjonalnego języka mogę powiedzieć, że jest to coś wyjątkowo obrzydliwego i podłego, ale też ponadstandardowego. To, że jest to gazeta tabloidowa, bulwarowa, jest oczywiste. Ma ona swoją konwencję, sposób działania. Ale to moim zdaniem przekracza granice. Przypominam, że dwa lata temu poprzedni redaktor naczelny „Faktu” musiał ustąpić za daleko idące przekroczenie granic i dobrego smaku. Moim zdaniem ta okładka „Faktu” jest jeszcze gorsza.

Przypomnijmy, że wtedy chodziło o okładkę po śmierci syna byłego premiera Leszka Millera.

Tamto dotyczyło przekroczenia pewnych granic obyczajowych. Tu mamy natomiast połączenie dwóch rzeczy – po pierwsze kwestię wchodzenia z butami w czyjeś życie prywatne, czyli życie tych ludzi, których temat dotyczy. Sprawa miała miejsce ileś lat temu, trzeba zakładać, że oni sobie jakoś życie ułożyli. Ale druga rzecz jest jeszcze gorsza. To ewidentny udział w kampanii propagandowej.

To znaczy?

„Fakt” stał się instrumentem walki politycznej, czy kampanijnej z prezydentem Andrzejem Dudą. Dziwi mnie bardzo, że robi to tak bez zahamowani. Biorąc pod uwagę strukturę właścicielską to trochę wygląda tak, jakby niemieccy właściciele traktowali „Fakt” jako instrument walki politycznej w Polsce.

Czy będzie to mogło realnie zaszkodzić w reelekcji Andrzeja Dudy, czy też nie będzie miało to większego wpływu na wynik wyborów?

Takie są intencje tych, którzy to produkują. Robią to po to, by pojawiła się zbitka pojęciowa – jak powiesz Duda, to myślisz tolerancja dla pedofili. I tu oczywiście jest pytanie, na ile Polacy są uodpornieni na takie zabiegi propgandowe. Wydaje mi się, że są. Że jednak tak daleko idące i obrzydliwe przekroczenie granic spotka się raczej z odrzuceniem. Bo gołym okiem widać, że prezydent Andrzej Duda przy różnych swoich wadach, które ma każdy polityk, z pewnością żadną tolerancją wobec pedofilii się nie wykazuje. I chęć przypisania mu tego świadczy jedynie o daleko idącej złej woli i złej emocji.

Do tej pory kampania była ostra, ale dość czysta. Czy to co się stało, można porównać do porównywalnych chwytów z poprzednich batalii?

Zgadzam się z tym, że jeśli chodzi o ciosy poniżej pasa, faule, to w tej kampanii ich dotąd nie było. To jest pierwszy tak jaskrawy przypadek.

Czytaj też:
Szydło o "Fakcie": Czas powiedzieć dość

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także