Ekspert: Nie wykluczam niespodzianki po przeliczeniu głosów

Ekspert: Nie wykluczam niespodzianki po przeliczeniu głosów

Dodano: 
Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski
Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski Źródło: PAP
Nie spodziewam się dramatycznego zwrotu akcji w trakcie liczenia głosów, natomiast nie można tego całkowicie wykluczyć – mówi DoRzeczy.pl dr Dawid Piekarz, ekspert ds. strategii z Instytutu Staszica.

Damian Cygan: Jak pan ocenia sondażowe wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich?

Dawid Piekarz: Najbardziej szokuje stan wyrównania tego pojedynku. Sprawdziły się sondaże sprzed dwóch tygodni, które pokazywały właśnie mniej więcej 1 proc. różnicy między kandydatami. Cały problem polega na tym, że po przeliczeniu głosów w komisjach wyborczych ostateczny wynik może nam zrobić niespodziankę.

Czy możliwy jest scenariusz, w którym dziś wieczorem prezydentem jest Andrzej Duda, a jutro rano Rafał Trzaskowski?

Sądzę, że nie, choć nie można tego wykluczyć. Warto pamiętać, że w pierwszej turze Andrzej Duda był niedoszacowany w sondażu exit poll i tak samo może być teraz. Tak czy inaczej, ta niewielka różnica jest absolutnie zastanawiająca. Przypomnę tylko, że w jesiennych wyborach parlamentarnych o zwycięstwie opozycji w Senacie zadecydowało zaledwie 320 głosów. Dziś trend jest taki, że nie spodziewałbym się jakiegoś dramatycznego zwrotu akcji w trakcie liczenia głosów, natomiast nie można tego całkowicie wykluczyć. Gdyby teraz różnica między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim wynosiła 5 proc., to nie byłoby już żadnych wątpliwości.

Absolutnie rekordowa jest frekwencja. Zwycięzca tych wyborów będzie miał bardzo mocny mandat.

Rzeczywiście widać, że mobilizacja była wszędzie. Ta frekwencja musi cieszyć, bo pokazuje, że Polacy w coraz większym stopniu uważają, że mają wpływ na polityczną rzeczywistość, na to wszystko, co się dzieje dookoła nich.

Andrzej Duda zaprosił Rafała Trzaskowskiego do Pałacu dziś na godz. 23:00. Sztab kandydata KO ustami Cezarego Tomczyka odrzucił to zaproszenie.

Szanse na takie spotkanie od samego początku były iluzoryczne. Rafał Trzaskowski, który wyrasta na nowego lidera opozycji, nie bardzo może sobie pozwolić na jednanie się z Andrzejem Dudą, zwłaszcza że jego elektorat średnio by to zrozumiał. Zwracam uwagę, że ostatnim motywem kampanii było osiem gwiazdek, a to nie oznacza pojednania, lecz coś zupełnie przeciwnego. Dobrze, że prezydent wezwał do zgody, natomiast wiadomo, że Trzaskowski tego nie zrobi z czystej kalkulacji politycznej. Natomiast jeszcze nie mamy ostatecznych wyników, zatem Trzaskowski wciąż może liczyć na inny rezultat, niż pokazuje exit poll. Z punktu widzenia czystej strategii politycznej to jasne i zrozumiałe. Zresztą w tych wyborach zwyciężyła polaryzacja. To ona nakręciła frekwencję i dała Trzaskowskiemu świetny wynik. Nie jest w jego interesie, żeby tą polaryzację teraz gasić.

Jaki był przełomowy moment tej kampanii?

Na pewno debata w Końskich. Sądzę, że Trzaskowski zrobił duży błąd, nie biorąc w niej udziału. Zawsze jest tak, że to pretendent musi się bardziej starać. Przyjeżdżając do Końskich, Trzaskowski pokazałby, że jest politykiem, który podjął rękawice. To pewnie dałoby mu parę dodatkowych punktów. Odnoszę też wrażenie, że o ile sztab Andrzeja Dudy całkiem dobrze zarządził wrzutką o ułaskawieniu pedofila (w cudzysłowie, bo nie do końca tak było), o tyle Trzaskowski nie poradził sobie z kryzysami warszawskimi, takimi jak zrzut ścieków czy ostatnie wypadki autobusów. To były na pewno te elementy, które nie przysporzyły mu poparcia.

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także