Z Janem Sarnowskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów odpowiedzialnym za tzw. estoński CIT rozmawia Jakub Wozinski
JAKUB WOZINSKI: Padają zarzuty, że treść polskiego odpowiednika „estońskiego CIT” jest zbyt skomplikowana. Dlaczego nowe przepisy nie mogą przyjąć treści sprowadzającej się do formuły: „Firma nie płaci podatku dochodowego, o ile wypracowane zyski przeznacza na inwestycje. Kropka”?
JAN SARNOWSKI: Im prostszy przepis, tym więcej niewiadomych, a kluczową kwestią dotyczącą regulacji jest jej precyzja. Pojawiają się tutaj dwa pytania: co jest celem ulgi i jak chcemy ją zrealizować. Jeśli chcemy pomóc firmom, to pamiętajmy, że głównymi celami „estońskiego CIT” jest nie tylko wsparcie inwestycji i rozwoju firm, lecz także wzmocnienie ich płynności.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.