Zdaniem publicysty restrykcyjne podejście rządu do kwarantanny może w wielu przypadkach skończyć się tragicznie. Jak podkreśla, rząd z przyczyn ekonomicznych nie dopuści do kolejnego zamrożenia gospodarki, ale za to "bez namysłu szermuje się instytucją kwarantanny".
"Wystarczy przewinąć się gdzieś, gdzie była też osoba zakażona, a lądujemy na dwa tygodnie w odosobnieniu. Nie możemy pracować, zajmować się dziećmi, wyjść choćby za próg własnego domu. W takiej sytuacji jest w tej chwili już prawie 99 tys. Polaków. Tak jakby na kwarantannie siedziało miasto wielkości mniej więcej Koszalina czy Słupska" – pisze.
Jak podkreśla, w sezonie jesienno-zimowym rośnie w Polsce liczba zachorowań na grypę, a objawy jednej i drugiej choroby są bardzo podobne. "Ile osób, które nieopatrznie zdecydują się odwiedzić lekarza, wyląduje na kwarantannie? Ile biznesów przez to zniknie? Ile osób straci pracę?" –zastanawia się publicysta.
Łukasz Warzecha zarzuca rządzącym brak odpowiedniego rozeznania w sytuacji, zarówno jeśli chodzi o kwestie gospodarcze, jak i psychologię ludzi.
"Represyjne podejście, gdy idzie o kwarantannę, sprawi tylko jedno: że ludzie będą unikać le-karzy i nie będą się zgłaszać w przypadku wezwań (np. do pasażerów pociągu, gdzie jechała JEDNA zakażona osoba)" – ocenia.
"Czy to nie pora, żeby przyznać w końcu, że COVID-19 jest po prostu jedną z chorób i tylko tak trzeba go traktować?" – dopytuje Warzecha.
Na koniec zaznacza, że "w całej Polsce w poważnym stanie jest 72 pacjentów zakażonych koronawirusem. 72 na 38 milionów ludzi".
Czytaj też:
Psycholog: Polacy wykazują nierealistyczny optymizmCzytaj też:
Kontrola co tydzień. Restrykcje mogą objąć inne powiatyCzytaj też:
Wracają obostrzenia. Znamy szczegóły