"W związku z powtarzającymi się bezpodstawnymi oskarżeniami władz Białorusi pod adresem Polski - dziś na godz. 15.00 do MSZ RP został wezwany Ambasador Republiki Białorusi" – poinformował na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych.
Po spotkaniu, do jakiego doszło w siedzibie MSZ Przydacz przekazał, że ambasador usłyszał, iż strona polska nie zgadza się "na tego typu narrację, na tego typu oskarżenia" oraz że jesteśmy zdziwieni i rozczarowani słowami, które padały m.in. z ust prezydenta Alaksandra Łukaszenki. – W Polsce nie toczy się żadna debata na temat przesunięć geopolitycznych – powiedział.
Przydacz miał przekazać białoruskiemu ambasadorowi, że "patrząc na ostatnie lata w historii regionu Europy Środkowo-Wschodniej, to nie Polska naruszała granice Republiki Białorusi a inny sąsiad".
Przypomnijmy, że w ostatnim czasie prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka oskarżył Zachód o inicjowanie rozruchów w tym kraju. W jednym z wystąpień mówił o powstanie pod Warszawą związanego z tym "specjalnego centrum". Także w najnowszej wypowiedzi białorusksiego przywódcy padły słowa dotyczące naszego kraju. – Widzicie te wypowiedzi, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to obwód grodzieński przypadnie Polsce. Oni o tym już otwarcie mówią, przez sen to widzą. Nic z tego im nie wyjdzie i wiem to dokładnie – mówił polityk, odnosząc się do wypowiedzi m.in. red. nacz. tygodnika "Najwyższy Czas" Tomasza Sommera.
Po 9 sierpnia na Białorusi wybuchły protesty przeciwko wynikom wyborów prezydenckich, które według oficjalnych danych wygrał z poparciem 80 proc. Aleksandr Łukaszenka, rządzący krajem od 26 lat.
Czytaj też:
"Rozpaczliwe gesty dezorientowały wielu wyborców". Tusk: To jest przewaga PiS nad opozycjąCzytaj też:
Tak żołnierz strzelał do dziennikarki. Szokujące nagranie z Białorusi