Zbigniew Parafianowicz pisze na łamach "DGP", że na pokładzie samolotu mieli się znaleźć: premier Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, szef MSZ Witold Waszczykowski, szef MSW Mariusz Błaszczak i gen. Marek Tomaszycki, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Polskiej delegacji towarzyszyli również dziennikarze, którzy do Londynu przylecieli wojskową casą. Jednak podjęto decyzję, że do Warszawy wrócą razem z najważniejszymi osobami w państwie.
"Odprawa. Zajmujemy miejsca na pokładzie. Po kilku minutach wchodzą przedstawiciele rządu. Szybko na jaw wychodzi prosta prawda: dwóch samolotów nie da się zapakować do jednego. Brakuje miejsc. Kilka osób stoi" - relacjonuje dziennikarz "DGP". Według Parafianowicza kapitan samolotu poinformował załogę, że nie wystartuje, bo maszyna jest zbyt ciężka. Rządowy embraer odleciał do Warszawy dopiero, gdy grupa ochotników opuściła pokład.
PO: Złamano procedury
Doniesienia "DGP" skomentowali już politycy PO, którzy zwołali w Sejmie specjalną konferencję prasową. Chcą wiedzieć, kto podjął decyzję o połączeniu dwóch powrotnych lotów z Londynu w jeden. – Na szczęście pilot był cywilny, nie miał swojego zwierzchnika na pokładzie. Mógł podjąć decyzję bez jakichkolwiek nacisków – ocenił Marcin Kierwiński. Jak dodał, gdy rządzi PiS, "mamy do czynienia z bałaganem i łamaniem procedur bezpieczeństwa".
Współpracownicy premier odpierają zarzuty
Szefowa KPRM Beata Kempa podkreśliła, że nie doszło do złamania cywilnej instrukcji HEAD, czyli dokumentu, który określa zasady organizacji i zabezpieczenia lotów z najważniejszymi osobami w państwie. Podobną opinię wyraził rzecznik rządu Rafał Bochenek.
Burza w internecie
Publikacja opisująca kulisy powrotu polskiej delegacji z konsultacji międzyrządowych w Wielkiej Brytanii wywołał również poruszenie w sieci. Krytyczne komentarze pod adresem rządzących dziennikarze i internauci publikują pod hasztagiem #Tupolewizm.
twittertwittertwittertwitter