– Chciałabym cofnąć moje słowa, kiedy mówiłam, że potrzebuję kilku dni wolnego, że nie chce mi się iść do pracy. Obiecuję sobie już nigdy nie narzekać na nadmiar pracy, jeśli takowy nastanie – stwierdziła celebrytka. – Niech ten rok już się kończy, bardzo grzecznie proszę – dodała. Fani szybko jej wytknęli, że sama przyczyniła się do wzrostu fali pandemii, bo brała udział w protestach kobiet na ulicach Warszawy. Celebrytka postanowiła odpowiedzieć na zarzut. – Nie wiem, co tu trudnego w ogarnięciu? Chodzę na strajki, bo odczuwam taką potrzebę, to, że rząd naraża ludzi na zarażenie się przez swoje głupie decyzje, to nie mój problem – odpisała. Zaraz, a nie jest tak, że Marta protestowała w obronie wolności wyboru? To chyba w jej ramach mogła nie wychodzić z domu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.