Ks. Bartołd: Dzięki Bożemu Narodzeniu możemy mówić, że jesteśmy dziećmi Boga

Ks. Bartołd: Dzięki Bożemu Narodzeniu możemy mówić, że jesteśmy dziećmi Boga

Dodano: 
Ksiądz Bogdan  Bartołd
Ksiądz Bogdan Bartołd Źródło:PAP / Paweł Supernak
Nawet dziś, w czasie pandemii, Pan Jezus, wcielony, ukrzyżowany, nowonarodzony, zmartwychwstały – jest wśród ludzi. Dlaczego Bóg przyszedł na świat? Właśnie po to, by odkupić człowieka, by człowiek mógł do Boga wołać Ojcze. Istotą jest, że nie jesteśmy sami. A z drugiej strony jest ta wielka godność człowieka, że jesteśmy dziećmi Boga! – mówi portalowi DoRzeczy.pl ks. Bogdan Bartołd, proboszcz parafii archikatedralnej w Warszawie.

W kwietniu, tuż przed świętami Wielkiej Nocy rozmawialiśmy m.in. o tym, że przeżywamy inny niż zwykle Wielki Tydzień oraz, że czekają nas trudne święta. Teraz obchodzimy święta Bożego Narodzenia, a zachorowań na COVID-19 jest znacznie więcej niż wtedy.

Ks. Bogdan Bartołd: Zgadzam się, że Wielkanoc była wyjątkowa. Nikt z nas w życiu tak nie przeżywał tych świąt, gdzie nie mogliśmy się spotykać, uczestniczyć we Mszach Świętych, Wigilii Paschalnej w kościele. Większość przeżywała w domach, w niewielkich grupach. Ale i święta Bożego Narodzenia są niezwykle trudne. Dlatego, że mają one wyjątkowy charakter rodzinny. Wiemy o tym, że w szerszym gronie rodzinnym nie mogliśmy się spotkać.

Dotychczas przy stołach religijnych spotykały się całe rodziny, również dalsi krewni, zasiadało kilkanaście osób. Teraz można się było spotkać tylko w gronie najbliższych. Trzeba powiedzieć też jedno – ograniczenia, które dotyczą Kościoła utrudniają pracę duszpasterską. Akurat dzięki Bogu w mojej parafii znajduje się kilka kościołów, więc moi parafianie mogą skorzystać z Mszy Świętej, ale w wielu miejscach wiele osób nie może przyjść do kościoła. Te nabożeństwa i modlitwy wirtualne są dobre, ale do czasu, bo nic nie zastąpi kontaktu bezpośredniego. Tego kontaktu w kościele. Jako duszpasterzowi mi bardzo brakuje spotkań ze wspólnotami, spotkań z grupami, spotkań z ludźmi. To jest dla nas bardzo trudne. Powiem coś, co może zabrzmi szokująco.

To znaczy?

Jako duszpasterz czuję się jak pasterz bez owiec. Owce mi się pogubiły. Nie dlatego, że nie chcą być w kościele, ale dlatego, że nie mogą. I dlatego jest to bardzo trudny czas. Aczkolwiek, chcemy też z tego czasu wyciągnąć coś dobrego. Choć nie potrafię dziś powiedzieć, jak odczytać to, co się dzieje. To cierpienie, pandemia, te choroby – nie potrafię tego ogarnąć. Na razie patrzę na to w ten sposób, że jest to może pewien czas pewnego oczyszczenia. I pytam się samego siebie, co mogę w tym zrobić.

Są świadectwa osób, które nie mogą wychodzić z domu z powodu choroby, a pierwszy etap pandemii był nawet pogłębieniem wiary. Nawet ta msza w radiu była wydarzeniem, a potem jednak zaczęło się to zlewać, praca zdalna sprawiała, że zapomina się nawet o niedzieli. I pytanie przy tych świętach jest takie, czy jako wspólnota wyjdziemy poobijani, czy wręcz przeciwnie – mocniejsi?

Chyba nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, co będzie po koronawirusie. Wierzę, że w końcu uda się nad tą pandemią zapanować. I jacy będziemy? Sądzę, że tak, jak to jest w życiu — wiele zależeć będzie od tego, jak do tego podejdzie każdy z nas indywidualnie.

Mamy też jednak ostry spór światopoglądowy. Mieliśmy ataki na kościoły, również w adwencie miały miejsce głośne profanacje, bluźnierstwa.

Te wystąpienia, protesty, zaczęły się po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ochrony życia. Jeżeli więc Kościół jest atakowany za to, że w swojej nauce mówi wprost i wyraźnie, że życie ludzkie musi być chronione od początku do końca, to należy się tylko cieszyć. My z tej sprawy na pewno nigdy nie zrezygnujemy. Ochrona życia od poczęcia do śmierci jest papierkiem lakmusowym tego, jakim jesteśmy społeczeństwem. To, jak się traktuje ludzkie życie jest sprawdzianem dla społeczeństwa. I powiem może przekornie, że skoro fasady kościołów są malowane bo ktoś protestuje przeciwko ochronie życia, to jest to powód do dumy.

Ale jak odbije się to wszystko na społeczeństwie i stosunku do religii?

A to też pewnie zależeć będzie od indywidualnego przeżycia. Powiem z własnego doświadczenia: gdy odwiedzam chorych w szpitalach, to jeden mówi, że gdyby nie ta choroba, to bym księdza nigdy nie przyjął. A inny mówi: "no i co, zachorowałem, jest mi ciężko, gdzie jest twój Bóg?". Także te postawy są bardzo różne.

Niedawno były też głosy publicystyczne, sprzeciwiające się kapelanom szpitalnym.

Nie tylko kapelanom! Są głosy „a po co Kościół w ogóle”. I to nie jest nic niezwykłego. Gdy prymas Polski kard. Stefan Wyszyński odwiedzał sekretarza PZPR z prośbą o zgodę na budowę nowych świątyń, tosekretarz odparł „przecież za 15 lat nie będzie tu żadnego chrześcijanina, żadnego katolika, więc po co kościoły?”. I Kościół, chrześcijaństwo, Ewangelia, zawsze będą znakiem sprzeciwu. Sprzeciwu wobec świata ciemności, kłamstwa, który sprzeciwia się światłości. Tu zawsze będzie występował konflikt.

Mamy Boże Narodzenie i przyjście na świat Jezusa było radością dla wielu ludzi, cieszyli się pasterze, mędrcy, ale byli tacy, którym się to nie podobało. Świadczy o tym wściekłość Heroda, który by zgładzić małego Jezusa zarządził rzeź młodzianków, czyli wszystkich dzieci do drugiego roku życia. Pierwsze wieki Kościoła to wielkie prześladowanie, gdy chrześcijanie byli mordowani, wieszani na krzyżach, wysyłani na areny, przeciwko lwom i innym drapieżnym zwierzętom. I Jezus powiedział – „mnie prześladowali i was prześladować będą”. I te słowa nie straciły na aktualności.

Wracając do Bożego Narodzenia. Często kojarzy się te święta cukierkowo: z jasełkami, prezentami dla dzieci, żłóbkiem, ale już nie z rzezią niewiniątek, ucieczką Świętej Rodziny do Egiptu. Jaka powinna być prawdziwa symbolika tych świąt?

Najważniejsze jest to, że w Boże Narodzenie przypominamy sobie prawdę, że przychodzi Bóg na świat, rodzi się w rodzinie ludzkiej. Tajemnica wcielenia uzmysławia nam, że Bóg jest wciąż obecny wśród swego ludu. On jest Emmanuelem, Bogiem razem z nami. Nawet dziś, w czasie pandemii, Pan Jezus, wcielony, ukrzyżowany, nowonarodzony, zmartwychwstały – jest wśród ludzi.Dlaczego Bóg przyszedł na świat? Właśnie po to, by odkupić człowieka, by człowiek mógł do Boga wołać Ojcze. Istotą jest, że nie jesteśmy sami. A z drugiej strony jest ta wielka godność człowieka, że jesteśmy dziećmi Boga!

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także