Lockdown wpędza w depresję

Lockdown wpędza w depresję

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Obraz Simona Robová z Pixabay
Radosław Wojtas | Czasem to troska uzasadniona – nie chcemy narażać naszych bliskich na kontakt z koronawirusem – czasem pandemia jest tylko wygodną wymówką, by nie „tracić czasu” na spotkania. Niezależnie od motywacji efekt pozostaje ten sam – jesteśmy coraz bardziej samotni i coraz więcej Polaków zauważa u siebie objawy depresji.

Na pięciogodzinnych dyżurach Antydepresyjnego Telefonu Zaufania Fundacji ITAKA w zasadzie nie odkłada się słuchawki. Telefon dzwoni cały czas, zainteresowani rozmową ze specjalistą (dyżurują psychologowie i psychiatrzy, ostatnio wprowadzono też porady seksuologa) czekają w kolejce. Na brak zajęcia nigdy tu nie narzekano, w ostatnim roku zapotrzebowanie na fachową pomoc jeszcze wzrosło. – Telefonów w pandemii rzeczywiście jest więcej. Także od osób, które są pod opieką specjalistów i ich stan był stabilny, jeśli chodzi o depresję czy inne zaburzenia psychiczne, ale w trakcie pandemii zaczęły się czuć gorzej, nasiliły się u nich objawy, lęki, bezsenność – mówi Magdalena Malison, koordynatorka Antydepresyjnego Telefonu Zaufania. – Na każdym dyżurze specjalista odbywa kilkanaście rozmów, oczywiście w zależności od tego, jak długie one są. Czasami trwają kilkanaście minut, a czasami jest to rozmowa godzinna – dodaje. Tylko w styczniu i lutym takich rozmów odbyto 268.

Cały artykuł dostępny jest w 11/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także