W czasie sejmowej debaty nad obywatelskim wnioskiem o wypowiedzenie genderowej konwencji stambulskiej grono polityków opozycji, zamiast odnieść się do racji tej propozycji przedstawionych w jej Uzasadnieniu albo do propozycji towarzyszących zgłoszonych w Sejmie (Narodowe Porozumienie Antyprzemocowe wzmacniające ochronę osób słabych przed przemocą domową i na tle seksualnym), przedstawiło – z sobie jedynie wiadomych powodów – tę inicjatywę społeczną jako przedsięwzięcie PiS.
Między cynizmem a prymitywizmem
Trudno ustalić – czego tu było więcej? Cynizmu, by obejść argumenty za wypowiedzeniem konwencji stambulskiej, a decyzję o deratyfikacji zapakować pomiędzy awantury między władzą a opozycją (choć przez ostatnie lata w sprawie konwencji stambulskiej nie było między nimi praktycznych różnic)? Pogardy (nie tylko dla wolontariuszy, którzy w najtrudniejszym okresie pandemii, bez żadnego zainteresowania ze strony wielkich mediów – zebrali 150 tysięcy podpisów), ale również dla wszystkich kwestii politycznych i społecznych wykraczających poza pasjonującą polityków wyborczą walką o władzę? Zwykłego prymitywizmu, który nie będąc w stanie zrozumieć przeciwnych racji, nie jest też w stanie bronić własnych, gdyż nie przeżywa ich w sposób refleksyjny?
W każdym razie trzydzieści lat po upadku monopartyjnego komunizmu, w ojczyźnie Solidarności, mamy polityków niezdolnych zrozumieć, czym w swej istocie jest społeczeństwo obywatelskie, opinia publiczna, bezinteresowne działania obywatelskie podejmowane dla dobra wspólnego narodu.
Klasa polityczna w służbie partyjnego państwa
Tyleż smutny, co zabawny – na sposób Jacka Kurskiego – komentarz do PiS-owskich obsesji opozycyjnych polityków dopisała Telewizja Polska. W „Wiadomościach” w ogóle nie odnotowano (rzekomo inspirowanego przez PiS) wniosku o wypowiedzenie konwencji stambulskiej, choć na jego krytykę w opozycyjne „Fakty” TVN znalazły całkiem sporo miejsca. Ale zanim TVP postanowiła przemilczeć społeczne działania na rzecz deratyfikacji konwencji stambulskiej – to politycy opozycji z marszałkinią Nowicką na czele upewnili Jacka Kurskiego, że takich działań społecznych po prostu w ogóle nie ma. I tak właśnie w naszym partyjnym państwie są traktowane własne przekonania, opinie, inicjatywy Polaków; a co gorsza, wraz z nimi – również interes publiczny.
Czytaj też:
Marek Jurek: To zagrożenie dla wychowania publicznego i dla wartości konstytucyjnych
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.