KAMILA BARANOWSKA: Demonstracje przed Sejmem, awantura w Sejmie i opozycja okupująca salę plenarną. Patrząc z perspektywy czasu, po co to wszystko wam było?
prof. KRYSTYNA PAWŁOWICZ: Dlaczego nam? Przecież to nie PiS wywołał awanturę.
Zaczęło się od pomysłów marszałka Marka Kuchcińskiego, który chciał ograniczyć obecność dziennikarzy w Sejmie.
Pomysły pana marszałka posłużyły jedynie jako pretekst. Zresztą to były wstępne plany, które jeszcze miały być dyskutowane.
Sprzeciw dziennikarzy brał się stąd, że pan marszałek nie chciał niczego konsultować. Dopiero gdy sytuacja się zaogniła, doszło do pierwszych rozmów.
Sprawa została już rozwiązana i te pomysły za sprawą pana marszałka, a także prezydenta i prezesa partii zostały już wycofane. Nie można jednak z jednej strony oskarżać marszałka o błąd, a z drugiej – nie widzieć tego, że otworzono tym pretekstem drzwi do niebywałego skandalu parlamentarno-ustrojowego. Tego nie da się w ogóle porównać, reakcja była zupełnie nieadekwatna do sytuacji, nie ma tu żadnych proporcji. Zwłaszcza że realnie nigdy nie doszło do żadnego wykluczenia mediów w Sejmie, poruszaliśmy się w sferze zapowiedzi. W odpowiedzi mieliśmy zaś sejmowy pucz Platformy i Nowoczesnej.
Może marszałek Kuchciński niepotrzebnie wykluczył z obrad posła PO Michała Szczerbę? Tylko podgrzał i tak już gorące emocje.
Byłam wtedy na sali i uważam, że marszałek i tak wykazał ogromną tolerancję wobec posła Szczerby, który ostentacyjnie pokazywał, że nie zamierza szanować zarządzeń porządkowych marszałka, czuł się bezkarny i cały czas prowokował. Nie chodziło o jeden wybryk i słowa: „Panie marszałku kochany”, jak teraz twierdzą niektórzy, lecz o to, że już wcześniej sześć, siedem razy wchodził na mównicę i zachowywał się w sposób, który urąga prestiżowi izby. Marszałek najpierw wyłączał mu mikrofon, a gdy to nie pomagało, zgodnie z procedurą wykluczył go z obrad. Słusznie, bo patrząc na to, czułam się osobiście upokorzona takim traktowaniem marszałka, a więc i Sejmu, przez posła, który od początku działał w interesie organizatorów całego zamieszania.