Polska może być jak USA. Sejm niemal jednogłośnie zagłosował za ważnymi zmianami.
Artykuł sponsorowany

Polska może być jak USA. Sejm niemal jednogłośnie zagłosował za ważnymi zmianami.

Dodano: 
Paweł Zakrzewski
Paweł Zakrzewski Źródło:Materiały prasowe
Paweł Zakrzewski od lat walczył o zmiany w prawie umożliwiające wprowadzenie powszechnej edukacji domowej. Teraz posłowie dostrzegli, jak ważna jest to kwestia społeczna. Wszystkie partie i kluby poparły istotną reformę. Prof. Zakrzewski w rozmowie z DoRzeczy tłumaczy, czym jest homeschooling.

Polski parlament wprowadził znaczące zmiany ułatwiające dostęp do edukacji domowej dla wszystkich uczniów. Co najciekawsze, sprawa połączyła posłów ponad podziałami partyjnymi. Ramię w ramię głosowali politycy PiS, PO, PSL, a nawet Konfederacji...

Paweł Zakrzewski, twórca i pionier polskiej sieci placówek edukacji domowej: Rzeczywiście, zaledwie 3 posłów na 480 było przeciwnych nowelizacji ustawy. To pokazuje, że w sprawach kluczowych dla przyszłości naszego narodu politycy potrafią działać zgodnie i jednomyślnie. Niemal całe swoje zawodowe życie poświęciłem idei edukacji domowej i rozpowszechnieniu jej w Polsce. Spersonalizowanie nauki i powierzenie jej profesjonalistom to klucz do tego, by młode pokolenia stawały się elitą intelektualną Europy. Byśmy byli dwa kroki przed resztą Unii. Polscy politycy to zrozumieli i teraz każdy rodzic może sam decydować o edukacji swojego dziecka.

To bardzo górnolotne i mocne słowa.

Bo rzeczywiście tak jest. W naszym kraju edukacja domowa ciągle jest niszą, a w USA w ten sposób kształci się ponad 2,5 mln uczniów. U nas, jak myśli się o szkole, to ma się przed oczyma PRL-owską Kartę nauczyciela, obowiązek chodzenia do odgórnie narzuconej placówki, zmęczonych życiem i uczniami nauczycieli i odbębnienie 8 godzin w murach szkolnych przez uczniów. Od najmłodszych lat ten system zniechęca do nauki i poszerzania horyzontów. Od lat rodzice mówią mi: Paweł, przez wypalonego nauczyciela moje dziecko nienawidzi matematyki lub historii. Gdy narzucamy coś młodemu człowiekowi, to on z zasady jest do tego nastawiony antagonistycznie. W naszych placówkach dzieci same decydowały, kiedy i czego chciały się w danej chwili uczyć. Najlepsza kadra nauczycielska jedynie je zachęcała, pokazywała nowe możliwości rozwoju. Sprawiała, że nauka historii czy matematyki stawała się hobby, a nie przykrym obowiązkiem.

Za małą wagę przywiązujemy do kwestii edukacji?

My w ogóle o niej nie dyskutujemy na poważnie. Kto najlepiej zna swoje dziecko? Rodzic. Więc kto najlepiej zadba o jego rozwój intelektualny? Rodzic! A oferta szkoły spersonalizowanej ma jedynie pomóc rodzicowi w tej drodze. My już dekadę temu wprowadziliśmy – jako pierwsi w Polsce – innowacyjne rozwiązania wspomagające edukację domową. Nasi uczniowie mieli dostęp do e-tornistra, przygotowałem specjalny bon oświatowy do wykorzystania w formie stypendium, stworzyłem spersonalizowane rodzinne wioski edukacyjne. Rodzice otrzymywali poradniki tematyczne, indywidualne zestawy do pomocy przy nauczaniu. Przeniosłem najlepsze wzorce edukacji domowej ze Stanów Zjednoczonych do Polski. To była inna jakość nauki. Dzieci same czekały na rozpoczęcie zajęć, robiły to, co lubiły, i sprawiało im to przyjemność. Same szukały dodatkowej wiedzy. Przede wszystkim uczyły się szukać wiedzy i ją weryfikować, zamiast marnować czas w 30-osobowej klasie.

Dekadę temu edukacja domowa to była abstrakcja.

Abstrakcja w sferze medialnej. Nasza sieć placówek nauczała 50 tys. uczniów. Dzisiaj cały „rynek edukacji domowej” to 15 tys. Proszę więc sobie wyobrazić, jak profesjonalnie przygotowane były nasze szkoły. Już wtedy mogliśmy być pionierami w całej Unii Europejskiej. Bo wbrew pozorom, Polacy niezwykle chłoną i pragną innowacji i wysokiej jakości usług. Muszą się jedynie dowiedzieć, że mają alternatywę i możliwość. Nowelizacja ustawy oświatowej otwiera polskim rodzinom drzwi bardzo szeroko. Teraz mogą dać zupełnie inną przyszłość swoim dzieciom.

Tylko kogo w Sejnach czy Jaśle będzie stać na spersonalizowaną edukację domową?

Przecież to wszystko jest darmowe. U mnie rodzice nie musieli płacić kompletnie za nic. Nawet bon stypendialny, np. na naukę dodatkowego języka obcego, był za darmo. A jednocześnie oferowałem najlepszą kadrę nauczycielską w Polsce. Przecież subwencja oświatowa za dziecko to pieniądze, które są obecnie przejadane przez tradycyjną szkołę. My wykorzystywaliśmy te fundusze, by wszechstronnie wykształcić młodego człowieka. Tradycyjna szkoła wykorzystuje te pieniądze na utrzymanie murów, woźnych, potężne przywileje nauczycielskie. Na wszystko, na końcu zaś dopiero na rozwój ucznia. A dzięki zmianom w ustawie, wyżej wspomniany uczeń z Sejn może teraz skończyć najlepszą szkołę warszawską praktycznie nie wychodząc z domu. Otrzyma dokładnie takie same narzędzia jak uczeń z Wilanowa. Posłowie dali szansę na taki sam rozwój osobisty każdemu! Znieśli regionalizację. Teraz rodzic może wybrać szkołę w całym kraju. Nie jest zdany na placówkę w województwie, w którym mieszka. Dodatkowo zniesiono dyskryminujący dotychczas obowiązek opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej.

Czyli rodzic, który wybierze edukację domową dla swojego dziecka, nie musi martwić się o dodatkowe koszty?

Absolutnie nie! W naszych placówkach wszystko jest za darmo i na poziomie szkół ze Stanów Zjednoczonych. A otrzymanie wszechstronnego wykształcenia i ukształtowanie młodego człowieka w taki sposób, by sam chciał się rozwijać, to najlepszy dar, jaki można dać mu na wstępie w dorosłe życie.

To dlaczego tak mało osób decyduje się na indywidualne nauczanie dzieci?

Właśnie dlatego, że nie zdają sobie sprawy, że mogą. Stworzył się mit, któremu nawet Pani uległa, że edukacja spersonalizowana to domena elit z bardzo bogatych domów. A to nieprawda. Każdy przysłowiowy Kowalski może z niej skorzystać. I dostał właśnie takie prawa. Powiem Pani więcej. Duża część uczniów w nauczaniu domowym to dzieci z domów o tradycjach chrześcijańskich i najczęściej wielodzietne. Wcale nie dzieci Kulczyków. W dobie pandemii rodzice zauważają, jak przeładowany materiał mają ich pociechy. Jak wiele czasu tracą one w przepełnionych szkołach. W 30-osobowej klasie jedno dziecko jest daleko do przodu z materiałem, inne daleko z tyłu, a każde boi się zadać indywidualne pytanie nauczycielowi. I każdy na tym traci. W domu rodzic widzi, gdzie są problemy. Gdzie należy poświęcić więcej czasu, a gdzie można przyspieszyć. Które zagadnienie wymaga dodatkowego wyjaśnienia. Przed rodzicem dziecko najczęściej ma zniesione bariery psychologiczne – po prostu się nie wstydzi.

Przecież rodzice nie mają wykształcenia pedagogicznego.

I bardzo dobrze! Całe know-how przekazujemy my, jako placówki wyspecjalizowane w pomocy w edukacji domowej. Nasi nauczyciele są po to, by rodzicom pomóc, ale nikt lepiej nie zna swojego dziecka niż własny ojciec czy własna matka. I nikt go lepiej nie ukształtuje. Wszystkie badania w USA i Wielkiej Brytanii pokazują, że dzieci nauczane spersonalizowanym systemem, po pierwsze, osiągają lepsze wyniki na maturze, a po drugie, o wiele lepiej radzą sobie potem w dorosłym życiu i na rynku pracy. Naprawdę, nie bójmy się edukacji domowej.

Źródło: Inny Wymiar Agencja Interaktywna
Czytaj także