AGNIESZKA NIEWIŃSKA: Dla socjologa to muszą być ciekawe czasy. Może pan obserwować, jak powstaje totalitaryzm. A konkretnie „kaczyzm”, czyli odmiana faszyzmu, bo tak ostatnio zdiagnozował sytuację w Polsce prof. Roman Kuźniar.
MICHAŁ ŁUCZEWSKI: Polska to kraj dla socjologów i to nie tylko teraz, lecz także przez ostatnie stulecia. A to dlatego, że idziemy bardzo unikatową drogą, która nasodróżnia zarówno od Wschodu, jak i od Zachodu. I jest to droga kultury, a nie faszyzmu. W Polsce państwo zawsze było słabe. I dalej jest. Z jednej strony nie potrafi poradzić sobie z obstrukcją sejmową, a z drugiej – opozycja nie potrafi się przeciw niemu porządnie zbuntować. Jakie państwo, taki pucz. Zresztą w samej zbitce kaczyzm-faszyzm pobrzmiewa ironia. W faszyzmie nie ma przecież nic śmiesznego, w państwiefaszystowskim nie rządziła żadna kaczka, tylko żelazna pięść. Dla mnie ciekawsze jest pytanie: Dlaczego określenie „faszyzm” wraca z takim natężeniem?
Protestujący przeciw polityce rządu od razu by odpowiedzieli, że wraca za sprawą Jarosława Kaczyńskiego.
Dla mnie używanie słowa „faszyzm” to nie jest ani diagnoza tego, co się dzieje w Polsce, ani diagnoza tych, wobec których to określenie jest stosowane. To raczej jest klucz do zrozumienia ludzi, którzy stosują to pojęcie. Tu bym się odwołał do Marii Janion i używanego przez nią fantazmatu. Faszyzm jest takim fantazmatem. Janion mówi, że fantazmat to mityczne wyobrażenie, w którym wyrażają się nasze niezrealizowane pragnienia. Tak jak mówi się czasem, że Polska jest krajem antysemityzmu bez Żydów, a nawet – patrząc na dane – antysemityzmu bez antysemitów, tak można powiedzieć, że jest też krajem antyfaszystów bez faszystów. Przecież u nas działalność partii odwołujących się do faszyzmu jest zakazana przez prawo.
To dlaczego w debacie publicznej oponencirządzących sięgają po określenia „faszyzm” czy „bolszewizm”?
Ponieważ są one elementami gry politycznej, a nie pojęciami, które opisują rzeczywistość.
To takie samo narzędzie jak spot wyborczy, zakulisowe gry polityczne i blokowanie mównicy?
To jeden z instrumentów, choć pusty. Nie wiadomo, do czego się odnosi, ale jasne jest, że do przeciwników. Zresztą mówienie „faszyzm, faszyzm” ma coraz mniejszą siłę rażenia, bo jeśli straszymy faszyzmem, Tęsknoty za barbarzyństwem, a jednocześnie jedziemy na Maderę, oznacza to, że nie traktujemy serio własnych słów. Nawet ludzie, którzy grają w tę grę, nie do końca w nią wierzą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.