Polska jest jedynym państwem w Europie Środkowej, w którym do tej pory nie przeprowadzono systemowej reprywatyzacji, czyli nie uchwalono ustawy o zwrocie majątku zagrabionego w PRL ani jej nie wykonano.
Tymczasem po wybuchu ostatniej afery reprywatyzacyjnej – której to już z rzędu? – niemało, a nawet bardzo dużo dzieje się wokół reprywatyzacji, ale znowu niewiele, by nie napisać: zgoła nic, wokół ustawy reprywatyzacyjnej.
No bo tak: Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadzi – i bardzo dobrze, że prowadzi – szeroko zakrojone śledztwo, gromadzi materiały, przesłuchuje świadków, są już pierwsze aresztowania podejrzewanych o reprywatyzacyjne przekręty, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro obiecuje ostateczne położenie kresu działaniom prawniczo-urzędniczej mafii żerującej na reprywatyzacji. To z jednej strony. A z drugiej – trwają skomplikowane prace nad powołaniem reprywatyzacyjnej komisji weryfikacyjnej o rzadko spotykanych w ramach jednej instytucji kompetencjach. Komisja ta ma mieć bowiem władzę na poły administracyjną, na poły prokuratorską, a na poły niemal sądowniczą, tak czy owak – ogromną, ale też, jak rozumiem, skierowaną w przeszłość, bo ma się zajmować wyłącznie tym, co już zreprywatyzowano lub „zreprywatyzowano”, oddzielając właściwe decyzje od niewłaściwych – przestępczych, „dzikich” – i starając się unieważnić te drugie.
No i wszystko ładnie, pięknie. Jednak co z dokończeniem w Polsce procesu reprywatyzacji? Co ze zwrotem zagrabionych w PRL nieruchomości – tych, których do dziś nie oddano prawowitym właścicielom lub ich spadkobiercom i których jeszcze nie zdążyła przechwycić mafia prawniczo-urzędnicza? Co z odszkodowaniami dla tych, którym z takich czy innych powodów nie uda się zwrócić nieruchomości?
Czy poszkodowani byli właściciele i ich spadkobiercy – dochodząc sprawiedliwości – nadal będą musieli przedzierać się przez polską urzędniczą dżunglę i toczyć niekończące się sądowe potyczki? Czy też obecne władze Rzeczypospolitej – rząd PiS i prezydent Duda – wreszcie doprowadzą do tego, czego nie potrafiły uczynić wszystkie poprzednie, i przyjmą ustawę reprywatyzacyjną, która raz na zawsze rozwiąże ten wiszący nad Polską, potężny problem i zarazem skandal?
Albowiem, prawdę mówiąc, przy gigantycznej aferze reprywatyzacyjnej, jaką jest nieprzyjęcie przez ponad ćwierć wieku i niezrealizowanie ustawy reprywatyzacyjnej, wszystkie inne obserwowane przez nas afery reprywatyzacyjne, włącznie z tą ostatnią – ogromną warszawską – są w istocie jedynie aferkami. I nie byłoby żadnej z nich, gdyby u progu III RP właścicielom oddano to, co im w PRL bezprawnie zabrano.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.