Emerytowany oficer służb specjalnych podkreślał, że w dzisiejszej sytuacji konieczna jest głęboka i radykalna reforma. Jego zdaniem szczególnie ważne jest poszerzenie zakresu uprawnień funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, tak by formacja przypominała amerykański Secret Service.
– Wiem, że pojawią się krzyki, zastrzeżenia, że zaraz będą nas inwigilować, ale to nie jest tak. To, co ja nazywam sekcją operacyjno-rozpoznawczą, służy analizie zagrożeń, sprawdzaniu miejsc, które wizytuje osoba ochraniana, tworzenie pewnych procedur – mówił Wroński.
Dodał również, że innym ważnym elementem jest umożliwienie funkcjonariuszom BOR podejmowania wiążących decyzji, także wobec policji. – Jeśli premier jedzie do Kielc, to oficer BOR-u ma uprawnienia, żeby pokierować w Kielcach policją. Co z tego, że podpisujemy współpracę między ABW a BOR, skoro to wszystko trwa i jest nieskuteczne – powiedział oficer.
Płk Piotr Wroński zauważył także, że na pokładzie limuzyny nie znajdowała się Beata Szydło, a premier, która nazywa się Beata Szydło. Gość programu tłumaczył, że jest to subtelna, ale znacząca różnica. – To jest kraj demokratyczny i chcemy, że Ci, których wybraliśmy stali w korkach, stali na światłach. Tego nie ma nigdzie na świecie. Takie historie, że premier jeździ na rowerze można włożyć w inne bajki. To nie była pani Beata Szydło, tylko polska premier, która nazywa się Beata Szydło, stąd podwyższona ochrona – zakończył Wroński.
Czytaj też:
Będzie dymisja wiceszefa MSWiA? "Jestem gotów odejść w każdej chwili"