Protest pod hasłem "Ani jednej więcej" rozpoczął się przed siedzibą Trybunału Konstyytucyjnego. Demonstranci przeszli przed siedzibę Ministerstwa Zdrowia, gdzie zostawili znicze.
W miniony weekend media obiegła historia 30-latki, która trafiła do szpitala w Pszczynie będąc w 22. tygodniu ciąży, kiedy odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do śmierci 30–latki.
Protestujący mieli sobą transparenty z hasłami: "Jej serce jeszcze biło", "Mogła żyć" i "Prawa kobiet, prawami człowieka". Na początku protestu organizatorzy poprosili o schowanie flag partyjnych. Wiele osób trzymało portret zmarłej 30-latki. W demonstracji wzięli licznie udział politycy opozycji na czele z Donaldem Tuskiem. Pojawił się akże Szymon Hołownia.
twittertwittertwittertwitter
Światełko i "je**ć PiS"
Podczas manifestacji w Warszawie nie zabrakło wulgarnych okrzyków. "Po minucie milczenia czas na minutę krzyku. Ludzie mają okazję wykrzyczeć i wyrzucić z siebie złość. Ktoś bije w garnki, tłum skanduje " – relacjonuje stołeczna "Gazeta Wyborcza".
Uczestnicy puścili też "światełko do Izy". "Wszyscy wyjęli telefony, trwa minuta ciszy. Z głośników leci piosenka, który stał się jeszcze bardziej popularny po śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza" – opisywała "GW".
– Przyszedłem na marsz, bo nie chcę, żeby polskie państwo skazywało obywatelki na śmierć. Mam siostry, przyjaciółki, znajome. Okazuje się, że wiele z nich było w sytuacji, w której dzisiaj mogłyby nie przeżyć. Nie ma usprawiedliwienia dla tak drastycznego zakazu – mówi jeden z uczestników demonstracji.
Czytaj też:
Cmentarny hienizm aborcyjny