TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Pani monodram pt. „Stryjeńska. Let’s dance, Zofia!” wpisuje się w renesans popularności jego bohaterki, która doczekała się nawet fanpage’a! To rezultat ponadczasowości spuścizny artystycznej czy też kolorowej egzystencji malarki?
ANNA DUDA: To kwestia wiary w przeznaczenie i przywileju mojego zawodu. Od dziecka spotykałam Zochę w postaci reprodukcji jej prac. Pracuję w TVP jako gospodarz magazynu kulturalnego. Dzięki temu zetknęłam się z Andżeliką Kuźniak, która odkryła Stryjeńską dla świata, odkurzyła jej pamiętniki, notatki, wykonała niezwykle sumienną, dokumentalną pracę. Jestem też reżyserem dokumentalistą – najbardziej interesuje mnie ta „kieślowska, prawdziwa łza”, prawdziwe życie, szukanie tego, co porusza człowiekiem, co się kryje pod jego skórą.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.