Niepewne siebie pokolenie JP II
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Niepewne siebie pokolenie JP II

Dodano: 
"Klątwa"
"Klątwa" Źródło: FORUM/Krystian Maj
Sprawa „Klątwy” pokazała, że zdecydowane stawanie katolików w obronie swoich praw ma posmak radykalizmu. Czas postawić pytania o formę ochrony uczuć religijnych.

Gdyby jeszcze 10 lat temu ktoś zapowiedział wystawienie w stolicy Polski sztuki, w której na stryczku wieszano by papieża Polaka, wielu katolików byłoby pewnych, że reakcją będą masowe protesty. Jeśli nie wielotysięczne demonstracje, to przynajmniej liczne listy protestacyjne od ludzi, dla których Jan Paweł II był kimś ważnym. Teraz – trzy tygodnie po wybuchu skandalu wokół spektaklu „Klątwa” w Teatrze Powszechnym w Warszawie – można odnieść wrażenie, że ludzie wierzący nie do końca są pewni, jak reagować.

Przecież skandalizujący spektakl to klasyczne wydarzenie „graniczne”. Demonstracja wrogości, która przekracza dotychczasowe najgorsze wyczyny antykościelnych obrazoburców. A jednak nawet w środowisku ludzi otwartych na eksperymenty artystyczne, ale zachowujących elementarny szacunek dla tradycji zbiorowej, nie słychać żadnych głosów potępienia. W odróżnieniu od przeszłych konfliktów tego typu nie ma żadnych głosów dystansu ze strony polityków Platformy Obywatelskiej, choć to właśnie członkini tej partii, prezydent Warszawy, patronuje skandalicznemu ekscesowi w teatrze podległym stołecznemu magistratowi. Przy tych rozważaniach najważniejsza jest jednak próba oceny reakcji szeroko rozumianej katolickiej opinii publicznej. Można wskazać trzy typy reakcji na sztukę w reżyserii Olivera Frljicia.

Polacy, nic się nie stało?

Pierwszy typ reakcji to jej brak. To postawa środowisk katolicyzmu otwartego, które nabrały wody w usta. Krytycy „Znaku”, „Tygodnika Powszechnego” i „Więzi” mogą oczywiście wskazywać, że nie jest to zaskoczenie, ale mimo wszystko taki paraliż przykuwa uwagę. Wydawałoby się, że tak wulgarne uderzenie w postać Jana Pawła II powinno skłonić do protestu nawet tych, którzy wcześniej usprawiedliwiali daleko idące eksperymenty artystyczne. Tymczasem milczą ludzie, którzy jeszcze niedawno chwalili się zaproszeniami do Watykanu w latach 80. czy 90. Nie mają ochoty na żadne listy protestacyjne uczestnicy intelektualnych dyskusji w Ogrodach Watykańskich czy Castel Gandolfo. Jedyną reakcją, która rzuca się w oczy na portalach „katolików otwartych”, jest tekst ks. Andrzeja Draguły na stronach Laboratorium Więzi. Liberalny kapłan bardziej ubolewa w nim jednak nad tym, że spektakl utrudni dyskusję na temat błędów Kościoła, niż oburza się na tak wyzywającą agresję: „Ktoś mi napisał, że »księża powinni to oglądać obowiązkowo, żeby zrozumieć, dlaczego ludzie tak radykalnie odrzucają Kościół«. Takie myślenie dowodzi zupełnego niezrozumienia. Ci bowiem, którzy rozumieją, nie potrzebują tego spektaklu. A ci, którzy nie rozumieją, jeszcze bardziej nie będą rozumieć, a przeciwnie – utwierdzą się jedynie w przekonaniu, że mają rację […]. »Świat artystyczny« się wykrzyczał, a »świat katolicki« się obraził”.

Całość dostępna jest w 10/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także