Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zdecydował, że tabletki ellaOne będą sprzedawane na receptę. – Wszystkie hormonalne środki antykoncepcyjne były dotychczas dostępne na receptę, nie ma więc powodu, by pigułkę „dzień po”, która ma silne działanie, sprzedawać bez recepty – tłumaczył minister.
Do kwietnia 2015 r. w Polsce, podobnie jak w kilku innych europejskich krajach (m.in. w Niemczech, na Węgrzech, we Włoszech, w Chorwacji) pigułki ellaOne wydawane były tylko na receptę.
W styczniu 2015 r. Komisja Europejska na podstawie rekomendacji Europejskiej Agencji ds. Leków z listopada 2014 r. zdecydowała, że tabletki te w krajach Unii powinny być dostępne bez recepty. Media przemilczają jednak to, że kiedy agencja wydawała tę rekomendację, Polska (premierem była wówczas Ewa Kopacz, a ministrem zdrowia Bartosz Arłukowicz) w swoim oficjalnym stanowisku była przeciwko. – Polska była przeciwna tej decyzji, głosowaliśmy przeciwko na posiedzeniu Europejskiej Agencji ds. Leków. Jeżeli będzie zapis o decyzji władz krajowych, to utrzymamy przepis o dostępności na receptę – tłumaczył ówczesny wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. Dopiero później rząd niespodziewanie zmienił zdanie, tłumacząc się „bezwarunkowością decyzji Komisji Europejskiej”. Sęk w tym, że wystarczyło odpowiednio zmienić krajowe przepisy (znowelizować ustawę lub uchwalić nową), by utrzymać dostępność ellaOne na receptę. Tak zrobiły np. Węgry. Rząd PO uległ jednak naciskom środowisk liberalnych, na których wsparcie liczył w zbliżających się wyborach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.