Feministki domagają się "pełni praw reprodukcyjnych", państwa wolnego od zabobonów, stosowania konwencji antyprzemocowej i poprawy sytuacji ekonomicznej kobiet. "Obrońcy zygot, mój brzuch chcecie brać pod lupę, tabletka po was wprawia w dygot, całujcie mnie wszyscy w du*ę!" – wykrzykiwała jedna z protestujących pod Sejmem.
Kobiety chcą równych wynagrodzeń za pracę na tych samych stanowiskach, ale według danych Światowego Forum Ekonomicznego żaden kraj Unii Europejskiej nie może pochwalić się równymi zarobkami obu płci.
Jak informuje TVP Info, to Polska jest w czołówce państw, gdzie różnica między zarobkami kobiet i mężczyzn jest najmniejsza. Średnia europejska wynosi 16,4 proc. na korzyść mężczyzn, natomiast w Polsce to 6,4 proc. W rankingu analizującym sytuację kobiet na rynku pracy nasz kraj zaliczył największy awans i znalazł się na 9. miejscu.
Dlatego z postulatami protestujących nie zgadza się Magdalena Ogórek. Jej zdaniem demonstracje mają podłoże polityczne. – Nie widzę i nie wiem o co chodzi. Gdzie prawa kobiet są łamane? Proszę przytoczyć mi jakieś przykłady. (…) Hasła, które się tam pojawiają, tylko i wyłącznie poniżają kobiety – mówiła publicystka na antenie TVP Info.