DoRzeczy.pl: Donald Tusk został ponownie wybrany na szefa Rady Europejskiej przy sprzeciwie jednego państwa - Polski. Czy to wszystko było potrzebne?
Paweł Lisicki: Można na to spojrzeć na dwa sposoby. Do pewnego momentu wydaje mi się, że warto było żeby polski rząd pokazywał że Donald Tusk nie jest polskim kandydatem. W oczywisty sposób on nie zachowywał zasady neutralności, zaangażował się po stronie opozycji. Wydaje mi się, że także dobrze się stało, że rząd znalazł kontrkandydata, również Polaka, Jacka Saryusz-Wolskiego, osobę pod każdym względem kompetentną i właściwą. I to jest ta dobra część. Nie wiem natomiast czy należało - widząc nastroje w UE - nadawać temu aż taką rangę i aż tak to ciągnąć. Robi to wrażenie zaklinania rzeczywistości, bo nawet dzisiaj, jeszcze parę godzin temu można było odnieść wrażenie, że polska delegacja nie dopuszcza myśli, że Tusk zostanie wybrany i były sugestie, że to zostanie odłożone. To jest mało zrozumiałe. Krótko mówiąc – albo polscy dyplomaci nie potrafili przewidzieć reakcji swoich partnerów, co o nich źle świadczy, albo przewidywali i z jakichś niezrozumiałych powodów do końca ciągnęli tą grę. To wydaje mi się być rzeczą mało poważną.
W polityce liczy się jednak skuteczność. Dziś tej skuteczności zabrakło. Czy to może oznaczać jakieś konsekwencje? Możemy się spodziewać jakiejś dymisji?
Nie sadzę, aby były jakiekolwiek dymisje, ponieważ ten opór przeciwko Donaldowi Tuskowi w dużej mierze wynikał też z takiego osobistego względu – zdania Jarosława Kaczyńskiego. Myślę, że zarówno minister Waszczykowski, jak i premier Szydło bardziej realizowali misję tych, którzy chcieli spełnić wolę Jarosława Kaczyńskiego, a w mniejszym stopniu sami prowadzili tę operację. Chyba, że się mylę, ale każdy kto się choć trochę w sprawach europejskich orientuje, musiał wiedzieć że w UE nie ma w ogóle gotowości do rozmowy na temat kandydatury, nie było żadnej innej, ponieważ UE znajduje się w obliczu całej masy różnych pytań, kryzysów, kwestia polityki migracyjnej i było oczywiste że politycy unijni chcą zachowania status quo.
Czyli Jacek Saryusz-Wolski nie będzie nowym szefem MSZ?
Tego nie wiemy, to się okaże. Wydaje mi się to jednak na tyle mało prawdopodobne, że Jacek Saryusz-Wolski jest politykiem bardzo niezależnym, co już pokazał wielokrotnie i biorąc pod uwagę to, jak ważną funkcję pełni minister spraw zagranicznych, zakładam, że tam muszą być osoby cieszące się osobistym zaufaniem Jarosława Kaczyńskiego. Nic nie wiem, aby Jacek Saryusz-Wolski takim zaufaniem się cieszył.
Wracając jeszcze do dzisiejszego głosowania. Donalda Tuska poparły nie tylko najważniejsze państwa Unii, ale także te które zdawałoby się są polskiemu rządowi bardzo przychylne i podobnie myślą o potrzebie zmian. Jaki to sygnał?
Gdyby polska dyplomacja zdawała sobie sprawę, że będzie jedyną protestującą, to nie było sensu podejmowania tego typu operacji. Zakładając, że zarówno minister spraw zagranicznych, jak i pani premier sprawiali wrażenie że jest możliwość innego wyboru trzeba było zakładać, że wcześniej jakieś uzgodnienia były. Nie jest dobrze być jednym przeciwko 27, a tak było w tej sytuacji. To jest błąd. Nie powinno się doprowadzać do sytuacji, w której jest się jednym przeciwko wszystkim.
Podsumowując, dzisiejszy dzień to porażka polskiego rządu?
Nie uważam. Jeśli chodzi o polską scenę polityczną, to nie można zarzucić, że rząd nie popierał Polaka, bo popierał Polaka, tyle że innego. Można powiedzieć, że do końca bronił swoich racji i przedstawiał argumenty przeciwko Tuskowi. Nie sądzę, żeby doszło do jakiegoś osłabienia w Polsce. Jeśli chodzi o zagranicę, to mocny opór przeciwko Tuskowi i powoływanie się na jego zaangażowanie w sprawy polskie, bardzo jemu z kolei utrudni kolejne wypowiedzi ingerujące w polska scenę publiczną, bo teraz będzie można powiedzieć, że to, co Donald Tusk zrobi, czy powie wynika z chęci odegrania się czy zemsty, więc tu też tej straty nie ma. Jeśli jest jakaś strata, to ona wynika z tego, że Polska nie potrafiła zbudować żadnej koalicji i to jest wizerunkowo najbardziej ryzykowna rzecz, bo siłą państwa szczególnie w UE jest zdolność tworzenia koalicji wokół siebie, a tej Polska nie potrafiła utworzyć i to pokazuje, że w sensie wizerunkowym jakiś uszczerbek został poniesiony.