W jednym z ostatnich numerów tygodnika „Do Rzeczy” ukazał się wywiad, w którym Milewski przedstawił twarde liczby dotyczące kryzysu covidowego. Okazało się, że w 2020 roku (a więc roku rozpoczęcia pandemii) zanotowano spadki hospitalizacji, używanych respiratorów, czy stwierdzonych przypadków zapalenia płuc w porównaniu do lat poprzednich.
Tym razem lekarz dotarł do informacji, która może okazać się niezwykle istotna dla oceny działań resortu zdrowia. Aby ją dobrze zrozumieć, warto podkreślić, na czym powinno polegać rozpoznanie choroby COVID-19. Milewski stwierdza, że wymaga ono powiązania obrazu klinicznego z badaniami dodatkowymi (w szczególności badaniami obrazowymi płuc) oraz kilkukrotnym pozytywnym testem na obecność SARS-CoV-2. Jak podkreśla, rozpoznanie nie może opierać się na pojedynczym teście na obecność wirusa.
–Ciężki przebieg kliniczny polega na ciężkim zapaleniu płuc, które doprowadza do ostrej niewydolności oddechowej określanej czasem jako ARDS (Acute Respiratory Deastres Syndrom). Tym bardziej, aby doszło do zgonu z powodu COVID-19, przebieg choroby musi przejść przez tę fazę – tłumaczy Milewski w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.
Aby ustalić liczbę osób, które przeszły przez tę fazę choroby, do Ministerstwa Zdrowia napisał działacz społeczny Sławomir Sala. Resort otrzymał w mailu dwa pytania o następującej treści:
1. Ilu chorych leczono z rozpoznaniem ostrej niewydolności oddechowej (ARDS - Acute Respiratory Distress Syndrome) z jednoczesnym rozpoznaniem COVID-19 w poszczególnych miesiącach od początku 2021?
2. Ile osób zmarło w poszczególnych miesiącach 2020 oraz 2021 roku z rozpoznaniem ostrej niewydolności oddechowej z jednoczesnym rozpoznaniem COVID-19?
Odpowiedź z Departamentu Analiz i Strategii była krótka i lakoniczna:
- Uprzejmie informuję, że Ministerstwo Zdrowia nie posiada danych pozwalających na udzielenie odpowiedzi – napisano w odpowiedzi z 10 lutego.
Brak danych ws. koronawirusa?
W tym momencie docieramy do kluczowej kwestii. Zdaniem Milewskiego odpowiedź Ministerstwa Zdrowia oznacza, że resort, nie posiadając tych danych, nie jest w stanie wiedzieć, ile tak naprawdę było zgonów z powodu COVID-19 oraz przypadków ciężkiego przebiegu tej choroby. – Codzienne raporty prezentowane przez resort zdrowia zawierają informacje o ilości dodatnich testów na SARS-CoV-2, a to nie jest to samo, co liczba zachorowań. Drugą informacją nachalnie nam serwowaną jest liczba zgonów wśród osób z dodatnimi testami, ale nie jest to liczba zgonów na COVID-19, jak podają różne nierzetelne media – ocenia lekarz.
Zdaniem Milewskiego, na podstawie wcześniej uzyskanych danych z Ministerstwa Zdrowia w sposób pośredni można oszacować liczbę zgonów. Jak twierdzi, zgonów z powodu COVID-19 było istotnie mniej, niż kilka tysięcy (a nie ponad 100 tysięcy). Dokładniejsze liczby będzie można ustalić, jeśli Ministerstwo Zdrowia odpowie na kluczowe pytania dotyczące COVID-19, ponieważ obecnie – według eksperta - unika takich odpowiedzi.
–W zaistniałej sytuacji należy zadać pytanie, na jakiej podstawie resort informował o pandemii ciężkiej, wysoce śmiertelnej choroby – komentuje lekarz.
Jerzy Milewski w niedawnym wywiadzie dla portalu DoRzeczy.pl podkreślił, że nie można umrzeć na COVID-19 nie mając ostrej niewydolności oddechowej.
–Opisywane przypadki zaburzeń krzepnięcia zwykle dotyczą chorych z ciężkim przebiegiem zapalenia płuc. Inne przypadki to raczej pewien margines. Zwykle dokładnie nieopisany – tłumaczył lekarz.
Ekspert ocenił, że „aktywność szpitali i liczba osób leczonych z zapaleniem płuc ogółem i niewydolnością oddechową stoi w rażącej sprzeczności z oficjalną narracją covidowych pseudoekspertów”. W związku z tym, lekarz postanowił dogłębnie zbadać sytuację, w której w szpitalach robi się mniej badań, a pacjenci w dużej mierze zostali odcięci od POZ-ów.
W przytoczonym wywiadzie Milewski podważył również tezę, że szczepienia znacznie zmniejszają ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19.
–Aby to sprawdzić, przeanalizowałem dane dotyczące zespołów ostrej niewydolności oddechowej w 2020 i 2021 roku. Niebywale ciekawy jest fakt, że w pierwszym półroczu 2021 roku nadal było ich mało, ale więcej niż w pierwszej połowie 2020 roku. Zatem w roku, w którym wdrożono szczepienia mające chronić przed ciężkim przechowywaniem, liczba zespołów ARDS wzrosła, a nie spadła – podkreślił. Jak dodał, „to bardzo ciekawa informacja, jeżeli chodzi o ocenę skuteczności tych preparatów”.
Czytaj też:
Ekspert: Słuchanie ministra Niedzielskiego to słuchanie propagandy