"Podobno już żyję". Tomasz Lis przeszedł udar

"Podobno już żyję". Tomasz Lis przeszedł udar

Dodano: 
Tomasz Lis
Tomasz Lis Źródło: PAP / Stach Leszczyński
Były redaktor naczelny "Newsweeka" przeszedł udar. Tomasz Lis przebywa w szpitalu.

O swojej kondycji Lis poinformował za pośrednictwem Twittera. "Miałem udar. Jestem na erce udarowej jednego z warszawskich szpitali. Podobno już żyję, choć w nocy nie było to takiej pewne. Co dalej zdecydują lekarze. Wszystkich pozdrawiam" – napisał. Do wpisu dołączył swoje zdjęcie ze szpitalnego łóżka.

twitter
Zdrowia dziennikarzowi życzył m.in. sekretarz generalny PiS. "Panie Redaktorze nie zgadzamy się kompletnie w kwestiach politycznych, ale ofiaruje za Pana zdrowie część bolesną różańca" – zadeklarował Krzysztof Sobolewski.

Tymczasem kilka dni temu dziennikarz biegł w maratonie w Chicago w USA. Chwalił się poprzednimi swoimi wyczynami: "2010- Berlin, 2011–Tokio, 2011–Nowy Jork. 2014–Boston, 2015 udar, 2017–udar, 2019–udar, 2021–Londyn, 2022–Chicago" – wyliczał w mediach społecznościowych.

To już czwarty udar, który przeszedł Tomasz Lis.

Powrót do TOK FM?

Do redakcji TOK FM wpłynął list otwarty sprzeciwiający się powrotowi Tomasza Lisa do komentowania bieżących spraw politycznych. Przypomnijmy, że były redaktor naczelny "Newsweeka" zniknął z anteny rozgłośni po tym, jak pod jego adresem padły oskarżenia o mobbing i molestowanie seksualne byłych współpracowników.

List, podpisany m.in. przez Magdalenę Środę, Agnieszkę Holland czy Monikę Płatek, był wyrazem sprzeciwu wobec bagatelizowania zarzutów stawianych Tomaszowi Lisowi. Jego sygnatariusze skrytykowali także Jacka Żakowskiego za "ferowanie wyroków".

Przypomnijmy, że niedawno prowadzący audycję Żakowski stwierdził, że nie widzi powodu, aby nie odwiesić zakazu udziału Tomasza Lisa w prowadzonym przez siebie programie. Dziennikarz utrzymywał, że jak dotąd, nie potwierdziły się żadne zarzuty wobec byłego szefa "Newsweeka". Nie ma więc powodu, aby Lis nadal był wykluczony z życia zawodowego.

Odpowiedź Żakowskiego

Teraz Żakowski postanowił odnieść się do treści listu w sprawie Tomasza Lisa. Dziennikarz pisze, że nikogo "nie uniewinnia", ponieważ nie ma "takiej mocy ani woli".

"Wyciągam tylko wnioski z tego, że przez ponad trzy miesiące nikt publicznie nie potwierdził ciężkich zarzutów publicznie postawionych Tomaszowi Lisowi. Nie kwestionuję zarzutów. Ale w każdej szkole dziennikarskiej uczymy, że jednoźródłowa informacja nie jest informacją. Prawnicy zaś uczą się, że winę musi wykazać oskarżyciel i że nie może być kary bez winy, a słuszna kara powinna być proporcjonalna do winy” – pisze publicysta w odpowiedzi zamieszczonej na stronie rozgłośni.

Dalej Żakowski stwierdza, że "trzy miesiące to bardzo dużo czasu" na potwierdzenie bądź odrzucenie stawianych Lisowi zarzutów. Z tego względu "konieczne jest rozstrzygnięcie".

"Jak w praworządnym państwie nie można bez końca trzymać podejrzanego w areszcie, tak w demokratycznych mediach nie można dziennikarza (tak, jak sędziego czy prokuratora) bezterminowo trzymać w stanie zawieszenia" – argumentuje Żakowski i dodaje, że wobec braku potwierdzenia zarzutów i pojawienia się nowych faktów w sprawie "jedynym wyjściem staje się dla mnie odwieszenie [Lisa - przyp. red.]".

Czytaj też:
"Momentami poważnie nie chciałam żyć". Kim o mobbingu w "Newsweeku"

Źródło: Twitter / wirtualnemedia.pl
Czytaj także