Radykalizująca się opozycja. "Czas brunatnych liberałów"
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Radykalizująca się opozycja. "Czas brunatnych liberałów"

Dodano: 
Antyrządowy protest przed Wawelem w miesięcznicę pochówku pary prezydenckiej, Kraków, 18 listopada 2022 r.
Antyrządowy protest przed Wawelem w miesięcznicę pochówku pary prezydenckiej, Kraków, 18 listopada 2022 r. Źródło: FOT. BEATA ZAWRZEL/REPORTER
Kult wodza, grasujące bojówki, zapowiedź wsadzenia przeciwników politycznych do więzienia, postulat przejęcia instytucji państwa za pomocą „silnych ludzi”. To nie jest wykaz cech faszyzmu z podręcznika politologii, to opis liberalnej opozycji A.D. 2022.

W ostatnich miesiącach coś się zmieniło na polskiej scenie politycznej, pękły jakieś bariery, a na naszych oczach wśród rzekomych „obrońców demokracji” zaczął rozwijać się nowy radykalizm.

Na początku października głośnym echem odbiło się wystąpienie Donalda Tuska w Kluczborku, gdzie lider PO zapewniał swych zwolenników, że po najbliższych wyborach politycy PiS trafią do więzienia. – Trybunał Stanu to jest pieszczota. Oni będą siedzieć, a nie że odbierze im się prawo do kandydowania. Mam nadzieję, że wspólnie doprowadzimy do tego – przemawiał Tusk.

Kilka tygodni wcześniej – po emisji programu TVN 24 o podkomisji smoleńskiej – lider PO zapewniał, że z wolnością będzie musiał się pożegnać Antoni Macierewicz. Z kolei wiceprzewodnicząca Platformy Izabela Leszczyna przekonywała, że rządzący trafią za kratki za blokowanie funduszy z KPO. Jednak żądzą zemsty żyją nie tylko politycy PO. Całkiem niedawno Lewica proponowała powołanie Komisji Sprawiedliwości i Prawa do rozliczenia PiS, a lider ugrupowania Włodzimierz Czarzasty już w 2018 r. obiecywał, że „nowa władza wsadzi połowę towarzystwa PiS do więzienia”.

Ten rozliczeniowy trend ewidentnie nabrał na sile w ostatnich tygodniach w związku z kolejnymi sondażami, które dowodzą spadającego poparcia dla Zjednoczonej Prawicy. I tak choćby Ewa Siedlecka w jednym z ostatnim numerów „Polityki” zastanawia się, jakie są szanse na ukaranie Beaty Szydło czy Andrzeja Dudy, a Eliza Michalik na łamach portalu NaTemat.pl wprost przekonuje, że „jeśli opozycja po wygranej nie rozliczy i nie zdelegalizuje PiS, to w Polsce rozpęta się piekło”. Wystarczy zajrzeć do lewej części Twittera czy Facebooka, by przekonać się, jak pewni zwycięstwa są zwolennicy opozycji i jak wizja rozliczenia PiS staje się ich naczelnym celem – główną stawką zbliżających się wyborów.

Kwestia jest jednak poważniejsza niż kilka artykułów czy wypowiedzi. Dynamika polskiej sceny politycznej dowodzi, że w ostatnim roku w Polsce coś się zmieniło, a antypisowska frustracja nabrała cech obsesji. Dla liberalnych „obrońców demokracji” zemsta stała się celem samym w sobie.

Stan bez nazwy

W tych deklaracjach najciekawiej wybrzmiewa przeświadczenie o nieuchronności kary dla polityków PiS oraz zupełne abstrahowanie od takich kwestii jak proces przed niezależnym sądem. Najmocniej było to widoczne w cytowanym wystąpieniu Tuska w Kluczborku, gdzie polityk wprost zapewniał, że do osądzenia PiS nie będzie potrzebny żaden Trybunał Stanu.

Tutaj warto wrócić do wspomnianego wyżej artykułu Ewy Siedleckiej, która przyznaje, że perspektywy ewentualnego skazania przedstawicieli władzy rysują się bardzo mgliście. Publicystka lewicowej „Polityki” stwierdza, że odpowiedzialności mogą uniknąć Beata Szydło za opóźnienia w drukowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, prezydent Andrzej Duda za zaprzysiężenie „ponadprogramowych” sędziów Trybunału czy choćby Jarosław Kaczyński za „sprawstwo kierownicze”. I to nawet przed „wolnymi” sądami w „demokratycznej” Polsce. Również perspektywy skazania Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobry czy Mariusza Kamińskiego rysują się dość blado – przyznaje Siedlecka. Warto w tym kontekście zapytać, jak poszło rozliczanie pierwszego rządu PiS z lat 2005–2007? Wówczas też padały szumne zapowiedzi, które spełzły na niczym.

Różnica z tamtą sytuacją jest jednak fundamentalna. Wówczas rządy PiS trwały ledwie dwa lata i zostały potraktowane jako błąd w systemie – niebezpieczne, ale jednak jedynie odstępstwo od normy. Obecnie PiS rządzi siedem lat, a rok 2019 dowiódł, że Polacy wcale nie ulegli krótkotrwałemu szaleństwu, tylko świadomie odwrócili się od swych światłych elit („oświeconych reformatorów”, jak to stwierdził Bartłomiej Sienkiewicz), poddając krytyce cały projekt III RP. Dlatego też poziom frustracji jest odpowiednio większy, a co za tym idzie – większa jest również żądza zemsty. Stąd można przypuszczać, że sprawa nie rozejdzie się po kościach. Bez względu na to, co zdecydują sądy.

Całość dostępna jest w 46/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także