Na razie to Polska jest petentem, a Stany Zjednoczone darczyńcą. Obecność amerykańskich sił zbrojnych na polskiej ziemi ma bowiem fundamentalne znaczenie dla naszego bezpieczeństwa, dla USA zaś jest jedynie opcją, którą można kontynuować lub zawiesić. Ten nierówny układ zmieniłby się wraz z importem amerykańskiego gazu skroplonego do Polski. Z petenta stalibyśmy się cenionym klientem. Kupując go w USA, niejako „zapłacimy” Ameryce za ochronę.
Pojawił się promyk nadziei w tej sprawie. To przybycie w czerwcu do gazoportu w Świnoujściu pierwszego amerykańskiego tankowca z LNG oraz deklaracja prezydenta Trumpa podczas wizyty w Warszawie, że chce uczynić z eksportu gazu narzędzie uniezależnienia centralnej Europy od energetycznego szantażu Rosji. W powiązaniu z inicjatywą Trójmorza, która ma być projektem nie tyle politycznym, ile gospodarczym, głównie energetycznym, tworzy to podwaliny układu gospodarczo-militarno--energetycznego, który zmieni geopolitykę Europy Środkowo-Wschodniej, o ile się powiedzie. Wiele w tej inicjatywie znaków zapytania i niepewności, ale kierunek jest obiecujący.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.