Nowa moralność Unii
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Nowa moralność Unii

Dodano: 
Dżihadyści
Dżihadyści Źródło: PAP/EPA / MOHAMMED SABER
W całej dyskusji na temat przyjmowania uchodźców w Europie dużo mówi się o moralności, sumieniu, solidarności, pomocy i duchu chrześcijańskim. Dziwne jednak, że tak mało uwagi poświęca się pytaniu o odpowiedzialność.

O to, kto odpowiada za śmierć dziesiątek, setek niewinnych ofiar zamachów i jaki udział w tej odpowiedzialności mają ci europejscy politycy bądź liderzy opinii (słówko okropnie brzmi, przyznaję, ale nic lepszego do głowy mi nie przychodzi), którzy doprowadzili do tego, że państwa Unii stały się przystanią dla terrorystów. Pytanie to, które – podkreślam – niemal się nie pojawia, powinno być najważniejsze, tym bardziej że w tym właśnie przypadku – zagrożenia wynikającego z istnienia radykalnych islamistów – przywódcy europejscy nie mogą się tłumaczyć brakiem wiedzy. Ta jest, przeciwnie, wręcz szokująco dokładna. 

Jak stwierdził w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety „El Mundo” główny koordynator Unii do walki z terroryzmem Gilles de Kerchove d’Ousselghem, „obecnie w Europie znajdują się dziesiątki tysięcy, więcej niż 50 tys. radykalnych islamistów”. Proszę przeczytać to zdanie jeszcze raz – nie mówi tego minister Błaszczak ani żaden inny polityk PiS. Przeciwnie – to słowa przedstawiciela Unii! Który jak gdyby nigdy nic przyznaje, że w tej chwili w państwach Unii przebywa co najmniej 50 tys. bojowników islamu, którzy gotowi są w imię Allaha zabijać i mordować niewiernych!

„W Wielkiej Brytanii jest ich od 20 do 25 tys., 3 tys. znajdują się pod kontrolą MI5 (służba wywiadu), a 500 jest pod stałym nadzorem. We Francji – 17 tys. W Hiszpanii mniej, sądzę, że ok. 5 tys. W Belgii co najmniej 500 było w Syrii, a ok. 2 tys. jest wyjątkowo radykalnych”. Oczywiście nie wszyscy oni są imigrantami, ale ścisły związek między napływem tzw. uchodźców a terroryzmem potwierdzają najważniejsi znawcy przedmiotu. I tak według raportu Bundeskriminalamtu, niemieckiej policji federalnej, ponad 400 imigrantów, którzy przybyli do Niemiec i poprosili o azyl w latach 2015–2016, jest członkami różnych grup dżihadystycznych. 

Nawet tak poprawnościowa gazeta jak „Der Spiegel” zauważyła, że dziesiątki roźnych terrorystów należących do salafickiego ugrupowania Jabhat al-Nusra pojawiło się w Niemczech, udając uchodźców. O tym, że istnieje ścisły związek między napływem imigrantów a wzrostem zagrożenia terrorystycznego, pisali autorzy corocznego raportu przygotowanego przez unijną agencję Frontex. Wskazali oni na bezpośrednie sprawstwo zamachu w Paryżu w listopadzie 2015 r. dwóch terrorystów, którzy do Francji przybyli, udając uchodźców.

Takie są zatem fakty: podejmując decyzję o przyjęciu setek tysięcy imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, europejscy przywódcy zgodzili się na to, żeby w granicach ich państw pojawiło się co najmniej kilka, może kilkanaście tysięcy radykalnych islamistów, także terrorystów. To zaś oznacza, że ponoszą oni bezpośrednią odpowiedzialność za śmierć swoich własnych obywateli. Z pełną świadomością wybrali bowiem rozwiązanie – masowe przyjmowanie uchodźców, które w konsekwencji musiało doprowadzić co najmniej do zagrożenia życia, w skrajnym przypadku do śmierci własnych obywateli. Jak to możliwe? Dlaczego tego rodzaju decyzje podjęli demokratyczni politycy i dlaczego nie zapłacili za to utratą władzy? 

Ponieważ – trudno wyciągnąć inny wniosek – państwa unijne demokracjami są tylko z nazwy. Dominujące w nich elity polityczno-biznesowo-dziennikarskie stworzyły faktycznie system oligarchii. W większym stopniu niż bezpieczeństwem przejmują się one wiernością ideologii, zaś zwykli ludzie, poddani nieustannej presji mediów, rzadko kiedy potrafią się przeciwstawić i po prostu nowej ideologii ulegają. Całkiem niedawno otwarcie przedstawiła ją pewna dziennikarka „Gazety Wyborczej”, która twierdziła, że można poświęcić życie nawet 10 Polaków dla uratowania przed wojną 7 tys. uchodźców. Odpowiednio dla 70 tys. uchodźców to będzie 70 Polaków, a dla 700 tys. – 700. Mniej więcej podobne proporcje osiągnęli politycy europejscy, jeśli przeliczyć liczbę zabitych w zamachach na liczbę nowych uchodźców. Ot, taki nowoczesny rachunek zysków i strat. Na szczęście w Polsce wywołuje on jeszcze powszechne oburzenie

Artykuł został opublikowany w 37/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także