Data 4 września, początek roku szkolnego, w kalendarzach polityków „opozycji totalnej” na pewno oznaczona była na czerwono jako dzień wielkich nadziei. Protest przeciwko reformie edukacji, która właśnie weszła w życie, wydawał się przeciwnikom PiS doskonałą okazją do zejścia z sondażowej równi pochyłej. Wreszcie – tak się przynajmniej spodziewano – opozycja wystąpi przeciwko władzy w sprawie dotykającej owego „zwykłego Polaka”, do którego w swej retoryce stale odwołuje się PiS. Na dodatek dysponując silnym argumentem: zignorowaniem przez rząd ponad miliona podpisów zebranych przez Związek Nauczycielstwa Polskiego pod wnioskiem o referendum w sprawie likwidacji gimnazjów.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

